Krakowski publicysta dostał szału na monachijskim lotnisku z powodu płaszczy, które chciał przechować w klasie biznes, podczas gdy z żoną Nelli (52 l.) zajmowali miejsca w tańszej klasie ekonomicznej. Ale jak się okazuje, nie chodzi o zwykłe palta, tylko o garderobę wartą fortunę.
Przerwana podróż z Monachium do Warszawy, poturbowana stewardesa i noc na posterunku policji... Tak się dla Rokity skończyła walka o płaszczyki pochodzące od najlepszych kreatorów mody. Podszewkę i kołnierz płaszcza pana Jana zdobi bowiem charakterystyczna krata. - Taki wzór kraty jest zastrzeżonym znakiem towarowym firmy Burberry istniejącej od 150 lat. To bardzo modne i ekskluzywne angielskie płaszcze - tłumaczy stylista Tomek Jacyków (41 l.). - Poza tym ich wartość jest niemała. Zwykły prochowiec z Burberry potrafi kosztować w okolicach 1 tys. euro, czyli około 5 tys. zł, a płaszcze wełniane lub z kaszmiru osiągają ceny do nawet 5 tys. euro, czyli ponad 23 tys. zł - wyjaśnia.
A co z odzieniem Nelli? - Choć płaszcz małżonki pana Rokity wygląda skromniej, to nie jest najtańszy - tłumaczą inni znawcy mody. Ale obrona ekskluzywnego odzienia może słono kosztować Rokitów. Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", bawarska prokuratura oskarża publicystę o zakłócanie spokoju i stawianie oporu policji. Grozi za to nawet 5 lat więzienia oraz grzywna. Będzie ona obliczana na podstawie zarobków, a mówi się, że Rokita za swoje pisarstwo dostaje nawet 50 tys. zł miesięcznie. Oj, słono zapłaci za swoją burdę.