To może być tylko straszliwa plotka rozsiewana przez zawistników, ale gołym okiem widać, że Rokitom ostatnio lepiej się powodzi. Jan i Nelli (51 l.) paradują po Krakowie w lśniących nowością kapeluszach. Myślą też o kupnie samochodu...
Jan Rokita od września jest publicystą "Dziennika". Czym się tam zajmuje? - Chcę na łamach "Dziennika" podjąć próbę regularnego używania ludzkiej władzy sądzenia do politycznej rzeczywistości: polskiej, ale nie tylko polskiej - wyjaśnia w swym pierwszym tekście. O co chodzi? Trudno powiedzieć. Grunt, że jego żona jest zachwycona. - Cieszę się, że Jan ma pracę, która go satysfakcjonuje. Kiedy nie był aktywny, byłam z tego bardzo niezadowolona. Nie chciałam się z tym pogodzić - mówi Nelli Rokita, posłanka PiS.
Ale nie każdy raduje się szczęściem młodego publicysty. Warszawka aż huczy od plotek, że Rokita wynegocjował sobie u wydawcy "Dziennika" bajońskie pieniądze. - Mówi się, że do tej pory największe pieniądze jako publicysta "Dziennika" zarabiał Jerzy Pilch (56 l.). Podobno było to ok. 30 tys. zł miesięcznie. Rokita go przebił - plotkuje z wypiekami na twarzy nasz informator.
Nelli Rokita, pytana przez nas o pensję męża, nabiera wody w usta. - Nie mam pojęcia, ile zarabia Janek - mówi zaniepokojona pytaniem. - Że niby 50 tys. zł? Hm... To plotki... - dementuje co sił posłanka.
Redaktor naczelny "Dziennika" Robert Krasowski (42 l.) również w tej sprawie milczy jak zaklęty. - Nie powiem. To tajemnica - odpowiada na pytanie, ile kosztowało go zatrudnienie bezrobotnego Jana z Krakowa.
Więcej można się dowiedzieć od polityków PiS. Choć pewnie są to tylko wynikające z zazdrości plotki. - Podejrzewam, że musieli mu dać bardzo duże pieniądze - rozmarza się Karol Karski (42 l.). A inny polityk PiS, Paweł Kowal (33 l.), dodaje: - Może to być nawet więcej niż 30 tys. zł.
Wygląda na to, że sytuacja materialna Rokitów uległa diametralnej poprawie. Dotąd żyli bardzo skromnie. Nie mieli samochodu, a Janek nie miał nawet własnej komórki. Kiedy teraz spotkaliśmy ich w Krakowie, wyglądali jak para nowobogackich. Jan i Nelli z wysoko uniesionymi głowami sunęli majestatycznie w stronę... salonu z wypasionymi telefonami komórkowymi. Niedawno widziano też polityka za kółkiem samochodu. - Myślimy poważnie o kupnie samochodu. Byłby dla nas dużym ułatwieniem, bowiem teraz non stop podróżujemy pociągami - zdradza nam Nelli.