Gdy prezydencki minister Andrzej Duda zorientował się, co może się za chwilę stać, natychmiast postanowił działać. Brat Marii Kaczyńskiej oraz jeden ze współpracowników Lecha Kaczyńskiego walczyli o to, aby trumna nie była zamykana bez nich. - Chcieliśmy mieć pewność, kto w niej spoczywa. Groziłem im międzynarodowym skandalem - opowiada dziennikowi minister Duda. - Bardzo twardo postawiłem warunki. Musiałem to zrobić - mówi.
- Po pierwsze pani prezydentowa miała być złożona do polskiej trumny, choć Rosjanie wykłócali się, że ma być w rosyjskiej, bo tak nakazał minister Tomasz Arabski. Po drugie nakazałem, by sami nie ważyli się zamykać trumny – miała być cały czas otwarta, zamkniecie miało nastąpić po pożegnaniu w naszej obecności. Co chwila musiałem im grozić, że w razie złamania któregokolwiek z warunków ogłosimy międzynarodowy skandal i nie odbierzemy ciała pani prezydentowej. Ale Rosjanie i tak zachowywali się skandalicznie - uważa Duda.
- Gdy ciało Marii Kaczyńskiej spoczywało już w trumnie w pokoju obok, pojawili się dziennikarze, którzy mieli wejść, aby filmować i fotografować zmarłą polską pierwszą damę - wspomina Duda. Na szczęście polska delegacja wymusiła na nich szacunek dla ciała zmarłej. Po tym zamieszaniu Duda wraz z bratem Kaczyńskiej i Bożeną Borys-Szopą pożegnali pierwszą damę, a trumna została zamknięta w obecności polskich żołnierzy. - Mieliśmy już pewność, że do kraju zabieramy naszą prezydentową - powiedział Andrzej Duda.