Rzecznik Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Władimir Markin zapewniał, że polscy i rosyjscy śledczy od 18 lutego do 7 marca na ponad 300 próbkach pobranych z wraku samolotu oraz ściętej brzozy szukali śladów materiałów wybuchowych.
- Eksperci stwierdzili, że na poddanych oględzinom i badaniu przedmiotach brak jest jakichkolwiek śladów wybuchu - zapewniał wczoraj Władimir Markin.
Problem w tym, że Polacy zaprzeczają, aby takie badania w ogóle miały miejsce. Przebywający w Rosji przedstawiciel Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie ppłk Karol Kopczyk zaprzeczył tej wersji.
- W Smoleńsku nie wykonano żadnych ekspertyz. Był jedynie zabezpieczany materiał, który zostanie przekazany do Polski. Dopiero tam nastąpi jego badanie w laboratorium przez specjalistów - powiedział Kopczyk.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie kryją oburzenia.
- Rosjanie po raz kolejny upokarzają nas w kwestii śledztwa smoleńskiego. Próbują destabilizować sytuację w Polsce i wystawiają świadectwo kwalifikacjom politycznym polskiego rządu na czele z Donaldem Tuskiem - powiedział w rozmowie z nami Joachim Brudziński (45 l.) z PiS.