Co takiego znajduje się w raporcie ABW? Tego niestety nie wiadomo. Niezależna.pl nie dotarła do dokumentu, natomiast dziennikarze twierdzą, że rozmawiali z jednym z pracowników, który dokument widział. Na podstawie tej rozmowy można podobno wyciągnąć wnioski, że z aparatami znalezionymi na miejscu katastrofy Tu-154M działo się coś dziwnego.
Przeczytaj koniecznie: Kości znalezione w Smoleńsku – "ludzie będą mieli co chować"
„Na przekazanych do badań (w Polsce – red.) nośnikach ujawniono pochodzące z czasu po katastrofie ślady ingerencji, w tym celowego niszczenia danych. (...) Kto to robił? Najprawdopodobniej Rosjanie, bo w tym czasie nikt inny nie miał dostępu do znalezionego sprzętu” - pisze portal.
W tajemniczym raporcie znalazł się podobno również zapis o „widocznych ślady kasowania zdjęć, które prawdopodobnie były zrobione na pokładzie samolotu TU-154”.
Patrz też: Rząd nie dał renty smoleńskiej wdowie - żonie zmarłego BOR-owca chor. Jacka Surówki
Prokuratura jeszcze nie skomentowała tych rewelacji. W sprawie nośników danych i wszelkich urządzeń rejestrujących, w tym aparatów, kamer czy telefonów komórkowych wypowiadało się jedynie ABW. Służby przyznały, że strona Rosyjska przekazała w sumie około 120 sztuk różnego sprzętu elektronicznego. Do mediów wyciekła również informacja, że z jednej kamery udało się odzyskać kilka minut nagrania jeszcze z Warszawy.