Lech Kaczyński i Michaił Saakaszwili jechali w jednym samochodzie, który był odpowiednio oznakowany. - Gdy dojechaliśmy do rosyjskiego patrolu, z ich strony rozległy się strzały. Były to przynajmniej trzy serie z karabinów - opowiadał minister w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński. - Prezydent zachował zimną krew - dodał.
Kamiński jest pewien, że to były strzały z rosyjskiej strony, jednak - jak powiedział - nie można jednoznaczenie stwierdzić, czy zostały oddane w powietrze czy w stronę konwoju. Poinformował też, w wyniku tego ostrzału nikt nie ucierpiał.
Po strzelaninie prezydenci przesiedli się do innego samochodu. Wiadomo już, że pomimo tego incydentu wizyta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji nie zostanie przerwana.