"Super Express": - Na konferencji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego rosyjscy eksperci uznali polskich pilotów za winnych katastrofy prezydenckiego samolotu.
Dr mjr Michał Fiszer: - Strona rosyjska od początku skłania się ku tezie o winie polskich pilotów. To zdecydowanie przedwczesne. Zastanawia lekkie traktowanie w raporcie możliwości popełnienia błędów przez pracowników wieży kontrolnej. Dlaczego komisja nie zwraca uwagi na to, że kontroler podał pilotom złą wysokość ciśnienia? To też jest wina pilotów? Przecież to kluczowa sprawa! To, że samolot znalazł się zbyt nisko, mogło być właśnie skutkiem tej błędnej informacji.
- Na łamach "SE" płk Piotr Łukaszewicz zwracał uwagę, że wieża albo zezwala na lądowanie, albo odmawia. Nie może zostawiać pilotom wyboru.
- Oczywiście. W tych warunkach powinni zamknąć lotnisko. I brak takiej decyzji oznacza ich współwinę. Strona rosyjska nie chce śledzić tej części problemu. Przyznać się, że po ich stronie też może tkwić błąd. A to już chyba nie jest sprawa merytoryczna, lotnicza, ale kwestia mentalności narodowej, którą trudno komentować.
- Dlaczego rosyjscy eksperci nie biorą pod uwagę winy pracowników wieży?
- I co, skończyłoby się tym, że straciliby pracę?
- Pojawiła się też informacja, że jednym z głosów rozpoznanych w kabinie był głos gen. Andrzeja Błasika, dowódcy lotnictwa.
- Nikt tego nie powiedział oficjalnie. Gen. Błasik sam latał na samolocie Jak-40 pod dowództwem ludzi z 36. pułku. Doskonale wiedział, jak zachowują się te maszyny, jakie są procedury. Trudna do uwierzenia jest zatem sugestia, że mógł kogokolwiek zmuszać do lądowania w tych warunkach. Gdyby pojawił się w kabinie, nakazałby wręcz wybranie innego lotniska.