W swoich zeznaniach strasznie się jednak plątał. W pewnym momencie śledczy przyłapali go nawet na kłamstwie w sprawie e-meila wysłanego do Ministerstwa Skarbu, w którym polecał Magdalenę Sobiesiak (32 I.) do pracy w zarządzie Totalizatora Sportowego.
Przeczytaj koniecznie: Kolega Tuska doradzał Sobiesiakowi, jak zeznawać?
- Po prostu wysłałem e-meila (...). Napisałem rekomenduję, ale nie rekomendowałem - tłumaczył się głupkowato, a przecież za składanie fałszywych zeznań przed komisją grozi nawet 3 lata więzienia. Jego zeznania rozmijały się z tymi złożonymi już przez Drzewieckiego.
Zdenerwowany Rosół za wszelką cenę chciał udowodnić śledczym, że nikogo nie ostrzegł o tym, że CBA interesuje się przebiegiem prac nad ustawą hazardową. A 24 sierpnia ubiegłego roku w warszawskiej kawiarni "Pędzący królik" nie mówił Magdalenie Sobiesiak (32 l.), że odpowiednie służby specjalne interesują się jej ojcem Ryszardem Sobiesiakiem (56 l.).
Patrz też: Rosół, co ty bredzisz?
- Nie byłem źródłem przecieku ani elementem przecieku - mówił, patrząc w oczy posłom. Twierdził, że to wszystko intryga Mariusza Kamińskiego (45 l.), byłego szefa CBA. Zagroził mu zresztą sądem. Cztery lata temu Rosół był bohaterem tzw. afery słupowej. Media oskarżały go o wyprowadzanie pieniędzy z partyjnej kasy PO. Młody działacz popadł w niełaskę, ale wrócił, kiedy prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Dostał posadę dyrektora w Agencji Rozwoju Mazowsza, następnie mógł kontynuować karierę u boku ministra sportu. Po ostatniej aferze PO chyba rozstała się z nim już na zawsze.