Leszek Blautenberg (47 l.), jeden z kilkusettysięcznej armii honorowych dawców, specjalizuje się w płytkach krwi. Oznacza to, że nie oddaje całej krwi, ale jej składnik - płytki, których potrzebują np. chorzy, także dzieci, poddawani chemio- i radio-terapii z powodu raka.
Zabieg jest czasochłonny i wymaga wiele zachodu, ale do tej pory ludzie tak hojni jak pan Leszek mogli liczyć na sporą zniżkę podatku: 130 zł za jednostkę płytek (250 ml), czyli cztery razy więcej, niż odliczają zwykli krwiodawcy. Tu upust wynosi 130 zł za litr krwi.
Przeczytaj koniecznie: Tak oszczędza minister Rostowski. Na krawaty wyda nawet 50 tys. zł! To dużo czy mało?
Teraz okazało się, że stawki zrównały się w dół. - W stacji krwiodawstwa dostałem zaświadczenie, że za osiem jednostek płytek, które w ciągu roku oddałem, mogę odpisać od podatku 260 zł. Dlaczego tyle, a nie 1040 zł? - dziwi się pan Leszek.
- Przykro nam, ale taka jest obowiązująca interpretacja ministra finansów - tłumaczy Marzena Przybysz z Regionalnej Stacji Krwiodawstwa w Warszawie. Jak się okazuje, dotąd stosowano korzystniejszy przelicznik ministra zdrowia, w któ-rym jednostkę płytek, czyli 250 ml, traktuje się jak litr krwi. - Przepisy się nie zmieniły - informuje Piotr Olechno, rzecznik ministra. Problem w tym, że za podatki odpowiada minister finansów. I to on ustalił, że za 250 ml płaci się jak za 250 ml, a nie jak za litr.