Elegancki w ubiorze, a w zachowaniu, wspaniałomyślny, grzeczny, życzliwy - taki według Stanisława Krajskiego (54 l.), znawcy etykiety i autora wielu podręczników, powinien być gentleman. Czy nasz minister finansów odpowiada tej definicji? Już na pierwszy rzut oka widać, że coś nie jest tak z jego angielskimi manierami. Niby od dziecka wychowuje się wśród dyplomatów i ludzi z wyższych sfer, a nie wie, że wystrzępione sznurówki i wytarte stare buty nie pasują do garnituru. Może to drobiazg. Ale dużo większe zastrzeżenia budzą jego maniery. Wobec kobiet potrafi być nieprzyjemny i arogancki. Tak jak podczas sejmowej debaty, kiedy Anita Błochowiak (37 l.) zapytała go o konkrety reform, ten powiedział jej, żeby poszukała sobie odpowiedzi w Internecie.
- No cóż. Prawie jak angielski gentleman. Tylko że prawie robi wielką różnicę - krytykuje maniery Rostowskiego poseł Marek Wikiński (44 l.) z SLD.
Ale co najważniejsze, minister za nic ma składane obietnice. W maju przekonywał publicznie, że nie ma powodów, by podnosić podatki. Mówił, że decyzja o podwyżce nie zostanie ogłoszona po wyborach prezydenckich. I co? Minęły trzy miesiące i minister mówi coś innego. Prawda, sytuacja mogła się zmienić, ale minister jako specjalista powinien to przewidzieć wcześniej, a nie mydlić ludziom oczy. I jak wierzyć teraz takiemu podrabianemu gentlemanowi, kiedy mówi, że podwyższa VAT tylko na trzy lata?!