Do dwóch incydentów doszło 11 i 12 kwietnia. Dwa rosyjskie samoloty bojowe przeleciały około 300 metrów od amerykańskiego niszczyciela USS Donald Cook, który płynął przez Bałtyk. Na jego pokładzie znajdował się polski śmigłowiec, który tankował paliwo. Pentagon ujawnił, że jedna z rosyjskich maszyn przyjęła pozycję bojową. Z nieoficjalnych informacji wynika, że rosyjskie maszyny nie były uzbrojone. - Nie możemy tego inaczej traktować, jak prowokację. Jak jeszcze jeden przejaw agresywnych zamiarów wobec NATO, wobec Stanów Zjednoczonych, wobec Polski tych, którzy są dyspozytorami samolotów. Nie ma co do tego wątpliwości. Na takie działania w żadnym wypadku nie możemy się zgodzić - komentował w RMF FM minister obrony narodowej, Antoni Macierewicz. Jak informuje amerykańska agencja Associated Press, incydent nad Bałtykiem to wiadomość Rosjan do Polski.
Zobacz także: Na pokładzie rosyjskiego samolotu wybuchła bomba! Znamy przyczynę katastrofy w Egipcie
To nie pierwszy taki incydent nad Bałtykiem w tym roku. 24 marca rosyjskie samoloty znalazły się nad przestrzenią powietrzną Szwecji. Zaraz potem zostały przechwycone przez szwedzkie lotnictwo.