"Super Express": - Rząd zatwierdził właśnie plan prywatyzacyjny do końca 2010 roku. Warto przypomnieć, że półtora roku temu premier obiecał nieprywatyzowanie KGHM.
Stanisław Gomułka: - Donald Tusk wyjaśnił wczoraj, że decyzja o ograniczonej prywatyzacji nie jest sprzeczna z tym, co mówił wcześniej, a więc że Skarb Państwa będzie miał kontrolę nad KGHM. Zgodnie z nowym planem ten pakiet kontrolny będzie utrzymany. Ponieważ duża część akcjonariatu KGHM jest rozproszona, Skarb Państwa - jako 30-procentowy udziałowiec - dalej będzie wiodącym akcjonariuszem, który ma wiele do powiedzenia, np. w kwestii składu zarządu, a także polityki inwestycyjnej i produkcyjnej przedsiębiorstwa. Tak samo jest np. w Orlenie. W dłuższej perspektywie Skarb Państwa powinien się z tych spółek całkowicie wycofać. Przypomnę, że lista 16 przedsiębiorstw strategicznych sporządzona przez rząd Jarosława Kaczyńskiego nie obejmowała obu spółek.
- Dlaczego rząd zrezygnował z pełnej prywatyzacji?
- Mamy do czynienia z kompromisem politycznym. Ciekawe, że premier Tusk rozmawiał o strategii prywatyzacyjnej z wicepremierami Schetyną i Pawlakiem, a nie z ministrami skarbu i finansów. Wynika to z obaw, czy opozycja nie będzie podnosić kwestii wyprzedaży skarbów narodowych i czy nie będzie jakichś kosztów politycznych w obliczu zbliżającej się kampanii wyborczej. Być może po wyborach będzie się mówiło bardziej sensownie o programie prywatyzacji, bo obecnie mamy jej zamrożenie trwające od czasów rządów premiera Buzka.
- Elementem kompromisu między PO a PSL jest przyzwolenie na częściową prywatyzację pracowniczo-menedżerską.
- Jeżeli ten rodzaj prywatyzacji ma polegać na tym, że subsydiuje się z budżetu państwa wybraną grupę inwestorów, umożliwiając im dostęp do akcji po niższych cenach i na specjalnych warunkach, jest to ewidentnie niekonstytucyjne.
- Jakie korzyści płyną ze sprzedaży majątku państwowego?
- Korzyści są długofalowe. Prywatyzacja jest potrzebna, żeby politycy nie kierowali swych ludzi do zarządów przedsiębiorstw, żeby związki zawodowe nie grały tak dużej roli, żeby przeciąć potencjalnie niebezpieczne więzi między biznesem i polityką. Chodzi o przyciągnięcie zagranicznych i polskich inwestorów, by przedsiębiorstwa mogły dalej funkcjonować. Prywatyzujemy przede wszystkim zakłady stosunkowo dobre, bo obawiamy się, że za kilka lat już dobre nie będą. Chciałbym też podkreślić, że 1/4 Polaków zatrudnionych jest teraz w sektorze publicznym, podczas gdy w krajach rozwiniętych Unii Europejskiej zaledwie 5-10 proc. I tylko przy okazji powiem, że mamy teraz kryzys - silny spadek dochodów budżetowych i duży wzrost długu publicznego, a prywatyzacja może tu istotnie pomóc. Polskie społeczeństwo podjęło decyzję o prywatyzacji już 20 lat temu. Głosy, które słyszę ze strony SLD i PiS nie uwzględniają tej decyzji.
Stanisław Gomułka
Jeden z najbardziej znanych i cenionych na świecie polskich ekonomistów, były wiceminister finansów, profesor London School of Economics
Prywatyzacja wyklucza Polaków
"Super Express": - Co pan sądzi o rządowym planie prywatyzacji?
Adam Glapiński: - Trzeba przyjrzeć się szczegółom, ale już na pierwszy rzut oka pewne rzeczy są bulwersujące. To przede wszystkim prywatyzacja KGHM i energetyki. Wszelki pośpiech motywowany dziurą budżetową jest niewskazany. KGHM to firma strategiczna, a polska miedź jest produktem kluczowym, surowcem przemysłu zbrojeniowego. Nie mamy dużo takich atutów. To tak jakby ktoś, kierując się doraźnymi kłopotami budżetu domowego, zdecydował się na sprzedaż przedpokoju, nie zastanawiając się, co dalej i kto jest nabywcą. Obawiam się, żeby państwo nie straciło kontroli nad tą spółką, gdy np. jakichś trzech właścicieli porozumie się za naszymi plecami i będą działać tak, aby w jak najkrótszym czasie wyciągnąć stamtąd jak najwięcej zysku.
- Wspomniał pan też o energetyce...
- Po pierwsze, trzeba się dobrze orientować, jaki kapitał zagraniczny dominuje w naszej energetyce - przejrzeć dokładnie oferty potencjalnych nabywców, żeby nie uzależnić się od jednej grupy kapitałowej czy od kapitału z jednego kraju. Należy również przeanalizować, jakich cen możemy się w przyszłości spodziewać. Wszystko po to, by nie były one długotrwale zawyżone.
- Jak więc załatać dziurę budżetową?
- Sprzedając np. udział państwa w firmach, które nie mają znaczenia strategicznego. Nowym elementem planu rządu jest przyspieszenie prywatyzacji, aby była zakończona w 2010 roku. To nierealne. Są przecież konieczne procedury prawne dotyczące przetargów, odwołań itd. Teraz chce się je uprościć.
- A prywatyzacja pracowniczo-menedżerska, którą też zakłada plan rządu?
- Nie wierzę, aby pracownicy i menedżerowie mogli kupować akcje spółek. Oni po prostu nie mają wystarczających środków. Sami przecież często sprzedają swoje udziały. Z trudem domykają budżety domowe, co dopiero mówić o inwestycjach długookresowych. Być może tu tkwi sedno sprawy - nie mamy wystarczająco silnego prywatnego kapitału należącego do Polaków. Prywatyzacja państwowej własności oznacza u nas sprzedaż zagranicznemu właścicielowi. We Francji czy w Niemczech prywatyzacja oznacza zazwyczaj nabywcę krajowego albo międzynarodowego, w którym krajowy kapitał gra istotną rolę.
Adam Glapiński
Doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ekonomista, b. minister gospodarki przestrzennej i budownictwa oraz minister współpracy gospodarczej z zagranicą