- Panie Boże! Dlaczego do tego dopuściłeś? - rozpacza Janusz Górski (47 l.) ze wsi Górskie (woj. podlaskie), który zabił przez przypadek swojego 10-letniego synka. Zalany łzami mężczyzna cały czas nie może się pozbierać. Rozpamiętuje tamten tragiczny dzień, kiedy jego ukochany syn Norbert ( 10 l.) zginął w męczarniach zmiażdżony kołem traktora, za którego kierownicą siedział niespodziewający się niczego tata.
Oczy pana Janusza cały czas zalewają się łzami. Całymi godzinami siedzi na schodach swojego domu i rozpamiętuje swojego ukochanego synka: - To było takie żywe dziecko. Bardzo lubił grać w piłkę. Zawsze pomógł w gospodarstwie, wszędzie go było pełno - opowiada zrozpaczony ojciec.
Do tragicznego wypadku doszło późnym wieczorem, gdy pan Janusz skończył pracę na roli i strudzony całym dniem parkował ciągnik przed domem. Norbert radośnie biegał z rodzeństwem po podwórku, witając zmęczonego tatusia. W pewnym momencie chłopiec postanowił wskoczyć na przyczepę, ale ciągnik, którym manewrował jego ojciec, w tej samej chwili szarpnął i chłopiec stracił równowagę. W jednej chwili znalazł się pod wielkimi kołami.
Przerażony ojciec zaraz rzucił się na pomoc zmiażdżonemu dziecku. Na miejsce przyjechało pogotowie, które zastało przerażającą scenę. Płaczący i wyjący z bólu pan Janusz klęczał na ziemi, tuląc do siebie umierającego chłopca. Choć lekarze starali się ocalić malca, nie było dla niego ratunku. Norbert zmarł po 2-godzinnej reanimacji.
- Właśnie wyszykowałem dla niego nowy pokoik. Teraz przyjdzie mi wyszykować dla niego grób - mówi łamiącym się głosem załamany tata. Jego serce rozdziera nie tylko bolesna strata, ale i straszliwe poczucie winy. - Jak mi teraz żyć? A żyć muszę i pracować, aby inne dzieci i żonę utrzymać - wyrzuca z siebie zrozpaczony.