Do sądu trafił już akt oskarżenia przeciwko Adamowi Z., który oskarżony jest o doprowadzenie do śmierci Ewy Tylman. Głos Wielkopolski dotarł do szczegółów rozmów, które po zaginięciu mężczyzna prowadził ze znajomymi. Adam Z. nigdy oficjalnie nie przyznał się do winy i zasłania się niepamięcią. Jak wyglądały jego rozmowy ze znajomymi tuż po zaginięciu dziewczyny?
23 listopada Adam Z. rozmawiał z koleżanką na temat firmowej imprezy, a kobieta przyznała, że niewiele pamięta z imprezy, bo "odcięło" ją w pijalni. W tej samej rozmowie Adam Z. poinformował koleżankę, że około 15 dzwonił do niego chłopak Ewy, który poinformował go, że Ewa nie wróciła do domu. Adam Z. przyznał, że Ewa gdzieś mu zniknęła, ale wydaje mu się, że "wsiadła do autobusu na Serafitku".
Do rozmowy oboje wrócili tego samego dnia wieczorem. Adam Z. zdał kobiecie relacji z przesłuchania przez policjantów, miał też powiedzieć - Jestem jedyną osobą, która może pomóc, a nic nie pamiętam. Boję się, że jej coś zrobiłem. Nie wybaczę sobie tego. To najbliższa mi kobieta w Poznaniu. Nie chcę iść siedzieć za głupotę i alkoholizm - cytuje słowa Adama Z. Głos Wielkopolski.
Przypomnijmy - w listopadzie ubiegłego roku Adam Z. i Ewa Tylman wracali razem z firmowej imprezy, która odbywała się w klubie w centrum Poznania. Lekko się zataczając, szli w stronę Warty. Nagrały to kamery miejskiego monitoringu. W okolicach mostu św. Rocha doszło do tragedii. Według prokuratury Adam Z. pokłócił się z koleżanką i zepchnął ją ze skarpy nad rzeką. Nieprzytomną zaciągnął nad brzeg, wepchnął do lodowatej wody i poszedł do domu.
ZOBACZ; Śmierć Ewy Tylman. Akt w sprawie Adama Z. TRAFIŁ do sądu