Rozpacz!

2007-09-11 23:00

Kolejny dramat polskich siatkarzy w mistrzostwach Europy. Okazało się, że wpadka z Belgią na początek turnieju i fatalny set z Rosją nie były wypadkami przy pracy. Gwóźdź do trumny wbiła nam wczoraj Finlandia, wygrywając ze słabymi jak nigdy podopiecznymi Raula Lozano 3:0 (25:20, 29:27, 25:21).

- Mogę tylko przeprosić kibiców - mówił nasz libero Piotr Gacek.

Pogrążeni w beznadziei

Po kolejnej katastrofie w Moskwie nie mamy już szans na awans do półfinału i wrócimy do Polski z niczym.

W normalnej dyspozycji Polacy powinni rozbić Finów bez najmniejszego problemu. Wczoraj znowu pogrążyli się w beznadziei. Umieli powalczyć przez trzy czwarte seta, po czym jak zaczarowani oddawali najważniejsze piłki, nie umieli kończyć prostych akcji, tracili siłę w ataku. Wystarczyła prosta i skuteczna gra Finów, byśmy błyskawicznie zapomnieli o tym, że nasi są aktualnymi wicemistrzami świata.

- Jesteśmy w szoku, może dlatego, że nie wiedzieliśmy do tej pory, co to przegrywanie spotkań - skomentował Daniel Pliński. - Dawno tak sromotnie nie dostaliśmy łupnia.

Upadek bez skrzydeł

Można przegrać mistrzostwa, ale styl, jaki pokazali biało- -czerwoni wołał o pomstę do nieba. Nie da się racjonalnie wytłumaczyć porażek z europejskimi średniakami. - Każdy przeciwnik w Moskwie podcinał nam po trochu skrzydła, aż w końcu padliśmy - podsumował Gacek.

Do rozegrania w ME pozostały mecze z Bułgarią i Włochami, ale w tej chwili nie walczymy już w zasadzie o nic poza ocaleniem resztek prestiżu. Do przyszłorocznych eliminacji olimpijskich Polska będzie się przebijać z listopadowego turnieju prekwalifikacyjnego. Zagrają tam zespoły drugiej ligi europejskiej...

- Zasłużyliśmy sobie na taki los - stwierdził kapitan drużyny Sebastian Świderski.

Trener Raul Lozano bierze winę na siebie, ale... nie widzi swoich błędów

- Gdzie zniknęła forma pańskich graczy?

- Żartem mogę powiedzieć, że gdzieś w podróży między Paryżem a Moskwą. We Francji było zupełnie dobrze, w dwóch meczach mieliśmy naprawdę doskonałe statystyki. W Moskwie nagle dwunastka doświadczonych zawodników zaczęła zawodzić.

- Jak pan się czuje po takich meczach?

- Czuję niedosyt i smutek, ale biorę na siebie całą odpowiedzialność, zarówno jeśli chodzi o wybór zawodników, jak i o formę. Chociaż co do tego drugiego, nie widzę, żebym zrobił w przygotowaniach coś innego niż zwykle. Forma fizyczna była dobra, zabrakło ułożenia wszystkiego w głowach, pewności siebie w kluczowych momentach.

- Jak to możliwe, że wicemistrzowie świata stracili wiarę w siebie?

- Ci, którzy byli liderami podczas mistrzostw świata, stracili ją w Moskwie. Kiedy pomylisz się jeden, drugi, trzeci raz, zaczynają się wątpliwości. To tak jak z tenisistą. Jeśli nie wychodzi pierwszy serwis, wkracza niepewność także w drugim podaniu.

- Nie boi się pan, że działacze związku będą chcieli pana zwolnić za słaby wynik w ME?

- Jeśli chcą to zrobić, będą musieli mi zapłacić pozostałą część kontraktu. Co nie zmienia faktu, że jestem wicemistrzem świata, który zrobił gówniany wynik na mistrzostwach Europy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki