O ile pierwszych kilka dni po katastrofie zniosła bardzo dzielnie, to po wczorajszym przylocie samolotu z trumną jej mamy, Marii Kaczyńskiej, była już zupełnie rozbita - opowiada "Super Expressowi" przyjaciel prezydenckiej rodziny.
Widzieli to zresztą wszyscy Polacy na ekranach swoich telewizorów. Marta Kaczyńska ubrana w żałobne szaty pojawiła się rano na lotnisku Okęcie, gdzie wylądował samolot z doczesnymi szczątkami jej mamy. Na widok brązowej trumny przykrytej biało-czerwoną flagą i przyozdobionej kwiatami nie wytrzymała. Rzęsiste łzy spłynęły po jej policzkach, a twarz przeszył grymas niewysłowionego bólu. Na szczęście na miejscu był jej wujek Jarosław Kaczyński (61 l.), którego obecność dodawała jej otuchy. Jednak i on nie był w stanie ukoić cierpienia przepełniającego jej serce.
Kiedy trumny ze zwłokami jej rodziców wnoszono do Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego, nadeszła kolejna chwila załamania. Oddając ostatni hołd tragicznie zmarłym rodzicom, Marta Kaczyńska pochylała się nad trumnami i całowała je. Później przez długi czas zrozpaczona klęczała samotnie, modląc się za ukochanych mamę i tatę.
- Marta po raz ostatni widziała się z rodzicami w święta wielkanocne, kiedy to odwiedziła ich w Warszawie. Wtedy też złożyła wizytę w szpitalu, w którym leży ciężko chora babcia Jadwiga Kaczyńska (84 l.). Nie wiem, jak to teraz będzie. Rodzice byli dla niej wszystkim - mówi "SE" znajomy córki Pary Prezydenckiej.