- Całe studia nie piłem i nie paliłem. Powiem szczerze - ten zawód mnie skiepścił. Byłem młodym, inteligentnym, oczytanym chłopcem. Po studiach wpadłem w wir: a to teatr, a to filmy w Polsce, w Niemczech. Nie zawsze były siły, żeby temu sprostać. Zobaczyłem, że jak koniaczku sobie wypiłem, to lepiej. Zapaliłem jakiegoś damskiego papierosa, też lepiej. Potem już były carmeny i nie koniaczek, tylko mocniejszy alkohol - opowiada pan Marian.
Zobacz też: Marian Opania: Jestem już po dwóch zawałach i parkinsonie
Najgorzej było za czasów gierkowskich, kiedy to reżyser Sylwester Chęciński (87 l.) święcił swoje triumfy. Opania był wtedy przed czterdziestką. - Chęciński mówi: "Obsadziłbym cię, ale gęba młoda, a postura starszego pana". Ponieważ tak to wyglądało, po kieliszek sięgałem coraz częściej. Aż postanowiłem, że muszę z tym skończyć. Wyjście na prostą jest jak zdobycie K2 zimą. Jest tyle upadków po drodze i picie w cierpieniu, bólu. Świadomość, że się robi krzywdę bliskim. To bardzo bolesne. Ale dość. Nie piję nawet piwa - zapewnia aktor.
Warto przeczytać: Komornik zajął konto Zamachowskiego. Za co?