Paweł B. (41 l.), Mirosław B. (43 l.) i Staszek wpadli na pomysł, by założyć fikcyjną firmę i z banków wyłudzać olbrzymie kredyty. Zarobili w ten sposób kilkaset tysięcy złotych. - Kiedy namówili go na tę firmę, był bez pracy. Kupili mu garnitur, płaszcz, teczkę i buty. Wyglądał jak prezes. - mówi Wiesława K. (55 l.), była żona Kordeckiego. To ona zgłosiła zaginięcie Staszka. - Raz po niego przyjechali i już nie wrócił. Widocznie wspólnicy bali się, że będzie sypał - dodaje. Jej przypuszczenia potwierdziły się. Sprawcy mordu pozbawili swoją ofiarę życia, używając do tego celu siekiery. Zwłoki poćwiartowali i ukryli w różnych miejscach w okolicach Siedlec, fragmenty ciała rozpuszczając... w kwasie. Ani policja, ani prokuratura nie chcą ujawniać szczegółów zbrodni. Przewidywane są kolejne zatrzymania w tej sprawie.
Rozpuścili Staszka w kwasie
2009-01-16
3:00
Kradli razem setki tysięcy złotych, wyłudzali kredyty i fałszowali dokumenty. Ale gdy przyszło do podziału łupu, z zimną krwią zamordowali wspólnika. Z rąk swoich przyjaciół zginął Stanisław Kordecki (53 l.). Potwory niczym z najokrutniejszego horroru zaciągnęły biedaka do lasu pod Siedlcami (Mazowieckie), poćwiartowały, a ciało rozpuściły w kwasie. Po Staszku została tylko ręka!