"Super Express": - Jak pan ocenia wyniki naszych partii w porównaniu z kampanią wyborczą do Europarlamentu?
Piotr Semka: - Wynikała ona z ogromnej polaryzacji na scenie politycznej. Żadna ze stron nie pokazała nowej jakości. PO podtrzymywała stary stereotyp, że jest siłą rozsądku, że pogodzi Polskę z Europą. Z kolei PiS próbowało rządowi dać żółtą kartkę, ale ten manewr się nie powiódł. Liczyło też na zmęczenie społeczeństwa "europlatformą" i kryzysem - ten jednak nie uderzył zbytnio w Polaków. Moim zdaniem przesadą było również akcentowanie kwestii niemieckiej. Wyborcy wcale nie muszą uważać, że jeśli PiS ostro reaguje na takie wydarzenia, jak odezwa CDU/CSU, to jest bardziej wiarygodne. Rozśmieszyły mnie też teorie, które upatrywały sukcesu Zbigniewa Ziobry w poparciu Radia Maryja - nie jest już ono przecież czynnikiem wywracającym do góry nogami listy wyborcze.
- Wyniki SLD i PSL to też sukces?
- Choć sondaże dawały SLD mniejsze poparcie, po cichu liczył on na to, że przy okazji tych wyborów powtórzy manewr LPR sprzed czterech lat, kiedy po zdobyciu 15 proc. partia ta zaczęła być uważana za pierwszoplanowego gracza. Ale te 12 proc. lewicy to pozycja patowa - nie daje realnego wpływu na prace Europarlamentu. Z kolei czar PSL powoli pryska. Trzy mandaty to groźny sygnał - taki wynik w kraju mógłby prowadzić do samodzielnych rządów PO! Z ludowcami jest jak z grami komputerowymi - masz pewną liczbę żyć, ale one muszą się kiedyś skończyć. Zresztą czas partii o charakterze wyraźnie rolniczym też się kończy.
- Jak eurowyborcze poparcie przełoży się na przyszłoroczne wybory prezydenckie?
- PO i PiS umocniły się na swych pozycjach. Donald Tusk ciągle może uchodzić za człowieka sukcesu, a Jarosław Kaczyński powiedzieć: moja linia nadal cieszy się dużym poparciem. Wybory prezydenckie będą dla obu partii kluczowe. Głównym problemem PO jest to, czy Tusk ma odejść ze stanowiska premiera przed rozpoczęciem kampanii. W PiS muszą zdecydować, czy wystawiać Lecha Kaczyńskiego, czy może lepiej Zbigniewa Ziobrę. Co więcej, na PiS tak mocne piętno wywarli bracia Kaczyńscy, że nie wiadomo, czy i kiedy nastąpi wymiana pokoleniowa. Wynik PiS - rozłożony na grupy wiekowe - powinien dać tej partii do myślenia. Okazało się bowiem, że nie potrafi ona dotrzeć do młodych ludzi między 20 a 30 rokiem życia. Na dodatek większość młodszych działaczy wyjeżdża do Brukseli: Bielan, Kurski, Migalski, Ziobro...
Piotr Semka
Publicysta "Rzeczpospolitej"