Rozstrzygnięcie konkursu walentynkowego dla Czytelników „Super Expressu” i se.pl Pary Kochają Podróże

2015-02-14 1:00

Wielka miłość może przydarzyć się wszędzie. Na przykład w pociągu lub na dworcu kolejowym. Podróże i przygody są bowiem doskonałą scenerią dla romantycznych uczyć i uniesień. Tak też było w przypadku uczestników naszego konkursu „Pary kochają podróże". Zwycięzcom serdecznie gratulujemy. A oto ich historie i zdjęcia.

NAGRODA GŁÓWNA

Romantyczna kolacja w Restauracji Foccacia w Pałacu Prymasowskim w Warszawie oraz podróż Pendolino dla dwóch osób.

Miłość dzięki zepsutej walizce 
Adrian Rajewski z Płocka

Martę poznałem na dworcu PKP w Warszawie. Ona czekała na lekko spóźniający się pociąg do Krakowa. Ja z kolei właśnie stamtąd wróciłem. Mój pociąg przyjechał trochę przed czasem, dlatego chroniąc się przed zimnem, postanowiłem zostać jeszcze na dworcu i poczekać na taksówkę. Stojąc w dworcowej hali wypatrzyłem nerwowo przestępującą z nogi na nogę uroczą brunetkę. Miała jakiś problem z walizką.

Długo się nie zastanawiałem, tylko skorzystałem z okazji do zawarcia znajomości i podbiegłem jej pomóc. Zanim nadjechał jej pociąg, zdążyłem poprosić o jej numer telefonu. Teraz jesteśmy razem i często wspominamy tę historię. Uśmiechamy się do siebie, gdy tylko zobaczymy jakiś pociąg. Na zdjęciu świętujemy, a jakże - na peronie, naszą pierwszą rocznicę!

_________

WYRÓŻNIENIA
Dla każdej nagrodzonej osoby dwa dwuosobowe bilety na przejazd Pendolino tam i z powrotem.

ULUBIONA TRASA PIŁA – GDYN I A
Artur Rokita z Piły

Drrry yyn... Głos budzika szybko postawił moją rodzinę na równe nogi. – Chce ci się jechać, synu? Zobacz, jaka pogoda brzydka. Ciemno, zimno i jest 4 rano... – głos matki brzmiał co najmniej przekonująco. Faktycznie był to środek zimy i bardzo wczesna godzina, ale ja byłem zdeterminowany. Umówił em się na randkę, na którą tak długo czekałem. Przede mną była ponad 4-godzinna podróż pociągiem TLK do Gdyni. Szybko wypiłem ciepłą herbatę, ubrałem się i ruszyłem na pociąg. Magdę poznałem kilka miesięcy wcześniej na wakacjach. Udało mi się zdobyć jej numer i długo namawiałem ją spotkanie. Cały czas zastanawiałem się, czy ta znajomość ma sens, przecież dzieli nas tyle kilometrów. Nie mogę zmarnować tej szansy, muszę jechać – dodawałem sobie otuchy, przedzierając się przez świeży śnieg w drodze na dworzec PKP. Po krótkiej drzemce i późniejszym podziwianiu prześlicznych krajobrazów dotarłem do Gdyni. Spotkanie z Magdą było fantastyczne. Dziś mija od niego 7 lat, a my z Magdą często jeździmy tą trasą. Tym razem jednak jadę nie do Magdy, a w odwiedziny do moich ukochanych teściów. PKP Intercity – dziękuję, że jesteście!

NA DOBRĄ WRÓŻBĘ
Monika Warda – Saran z Cerkwicy


Oboje z mężem, Krzysztofem, kochamy podróże. Dlatego nie wyobrażałam sobie sesji ślubnej w innym miejscu niż na dworcu kolejowym. Mam nadzieję, że przyniesie nam ona szczęście w życiu i wyjazdach. Wzięliśmy ślub 30 czerwca 2012 roku.

Po południu pojechaliśmy na dworzec do Szczecinka (mieszkałam niedaleko, a ze Szczecinkiem byłam bardzo związana). Mieliśmy szczęście - nie jest to bardzo uczęszczana trasa, ale akurat stał pociąg z Katowic do Kołobrzegu. Mieliśmy zaledwie trzy minuty na zrobienie zdjęć. Mimo to wszystko się udało i sesja wyszła bardzo fajnie.

 

 

 

OŚWIADCZYNY W PENDOLINO
Katarzyna Pawluś z Warszawy

Odkąd tylko dowiedziałam się, że po polskich torach będzie jeździć  Pendolino, marzyłam o podróży tym pociągiem. Trzy tygodnie temu mój ukochany oznajmił mi, że jedziemy do Gdańska. Zaczęłam troszkę marudzić, że nie mam ochoty na spędzanie czasu w autobusie, że pociąg jedzie za długo, a samochodem się nie opłaca. Wówczas on wyciągnął bilety na Pendolino! Moja radość była przeogromna, w mig spakowałam
swoje rzeczy i nie pytałam o nic więcej. Szybko pojechaliśmy na dworzec, a tam... kilku skrzypków i kwiaty. On uklęknął i poprosił o moją rękę. Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu, rzuciłam się w jego ramiona i szepnęłam: „tak"! Poczułam, jak na mój palec wsuwa się pierścionek. Kątem oka dostrzegłam, że podjechał nasz pociąg i mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. Weszliśmy do środka i zajęliśmy nasze miejsca. Podróż była bardzo romantyczna. Dużo pocałunków, przytulania, które na przemian okraszone były uśmiechem i łzami. Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarliśmy do Gdańska. Nie wiem, czy dlatego, że byłam tak zajęta, czy dlatego, że pociąg jechał tak szybko. A może jedno i drugie?

NIESPODZIANKA DLA MOJEJ ŻONY
Konrad Kawelczyk z Chorzowa


Walentynki, za oknem śnieg, szósta rano. Jeszcze w łóżku, przecież jest sobota. Czy można jeszcze zaskoczyć czymś żonę po ośmiu latach małżeństwa? Tak! Wieczorem, po kryjomu, spakowałem nas, ponieważ po 9.00 wyruszamy pociągiem Pendolino w romantyczną podróż do Warszawy, a z Warszawy do Gdańska. Wyobrażam sobie twarz mojej żony, kiedy ją budzę i przekazuję wiadomość, że wygrałem konkurs „Super Expressu" i PKP, a teraz jedziemy w dwudniową podróż Pendolino do Gdańska! Okazja zimowego wypoczynku nad morzem nie zdarza się często, a przejazd komfortowym, nowym pociągiem tym bardziej. Więc rozpromienieni i podnieceni faktem spontanicznej podróży, niespiesznie wychodzimy z domu. Jedziemy na katowicki dworzec, a tam stoi już nasz pociąg do szczęścia – Pendolino. Jeszcze kilka zdjęć na peronie... W środku wita nas uśmiechnięty konduktor, jakby nas znał. Podróż mija błyskawicznie. Rozmawiamy o naszym szczęściu i o tym, że spontaniczne wyjazdy są tlenem dla związku. Tak niewiele potrzeba, by przeżyć cudowną przygodę.

POMOC POWODZIANOM W SERBII
Agnieszka Arendarczyk z Wrocławia


Po uroczystej ceremonii, podczas której oficjalnie ogłoszono mnie posiadaczem wykształcenia wyższego, czym prędzej zmieniłam galowy strój na sportowy i udałam się na katowicki dworzec PKP. Mimo niewielkich opóźnień udało mi się bezpiecznie przebyć trasę: Katowice – Budapeszt, podczas której poznałam sympatycznego chłopaka – Aleksa, który, podobnie jak ja, podróżował do Serbii. Z Budapesztu, po ponad pięciogodzinnej podróży starym i pociągiem bez klimatyzacji, w końcu dotarliśmy do celu – niewielkiej przygranicznej miejscowości Subotica. Do obozu, w którym mieszkali wolontariusze z całego świata pomagający poszkodowanym w wyniku powodzi. W Serbii naprawdę czułam się potrzebna, a uśmiechy ludzi zrekompensowały wszystkie niedogodności. Podróż powrotna upłynęła mi niezwykle szybko, dzięki towarzystwu innych wolontariuszy, z którymi przez prawie dwumiesięczny pobyt zdążyłam się zaprzyjaźnić, oraz Aleksa, który do dziś jest wiernym towarzyszem nie tylko moich podróży, ale i życia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki