Michał umówił się z właścicielem hondy na jednej z pabianickich stacji benzynowych. Kiedy właściciel motocykla wszedł do stacji, Michał wskoczył na maszynę i z piskiem opon ruszył. Minutę później już nie żył. Motocykl najprawdopodobniej najechał na krawężnik. Wtedy Michał spadł i roztrzaskał się na drzewie. Maszyna jeszcze przez trzysta metrów sunęła po asfalcie. Eksperci ocenili, że 22-latek gnał ponad 200 km/h. Świadczą o tym makabryczne obrażenia ciała zabitego.
Roztrzaskał się na drzewie
2009-09-15
3:00
Pragnienie przejechania się motocyklem było dla Michała R. (†22 l.) z Pabianic silniejsze od czegokolwiek innego. Choć nie miał prawa jazdy i nie potrafił jeździć, zabrał koledze wyścigową hondę. Ujechał może z kilometr. Spadł z pędzącego motocykla i uderzył w drzewo. Zginął na miejscu.