Cała sprawa sięga o wiele dalej - do 1 czerwca 2011 roku, kiedy to mężczyzna pojechał na zakupy. Gdy parkował samochód, w wozie obok włączył się alarm. Mężczyzna myślał, że uruchomił alarm pilotem do swojego samochodu.
Po zakupach wsiadł do wozu i odjechał. Po powrocie do domu mężczyzna udał się na ogródki działkowe i otworzył piwo. W tym czasie zadzwoniła do niego żona, że poszukuje go policja za spowodowanie wypadku pod sklepem spożywczym.
Policja chciała, aby mężczyzna przyjechał pod sklep. Zgodził się, ale zastrzegł, że pije piwo więc przyjdzie piechotą. Tak też zrobił - po przyjściu na parking okazało się, że samochód, koło którego parkował był zarysowany. Prawdopodobnie hakiem holowniczym. Poprosił więc, aby policja poszła obejrzeć jego samochód. Żadnej ryski, zatem koncepcja, że to on spowodował wypadek upadła.
Policjanci kazali mu dmuchać w alkomat. Badanie wykazało 0,22 promila w wydychanym powietrzu. Policja zabrała mu więc prawo jazdy.
Mężczyzna kazał zatem wykonać badania krwi, które potwierdziły jego wersję wydarzeń. Nie zmienia to jednak faktu, że jest jedynym Polakiem ukaranym za jazdę po alkoholu, pomimo, że przyszedł piechotą i był trzeźwy!