- To za mało - komentują okoliczni mieszkańcy. - Taka zbrodniarka nigdy nie powinna wyjść z więzienia.
Wiesława P. od początku nie chciała Pawełka. Chłopiec przyszedł na świat w jednym ze stołecznych szpitali. Matka zadeklarowała chęć oddania maluszka do ośrodka adopcyjnego. I nawet nie zabrała go ze sobą do domu. Potem jednak zmieniła zdanie. Wróciła do stolicy i odebrała synka. Po drodze udusiła go, a potem włożyła do reklamówki i zakopała w zagajniku w Rudzienku.
Zbrodnia wydała się po roku. Kobieta znów zaszła w ciążę i ponownie postanowiła oddać dziecko do adopcji. Pracownicy opieki społecznej odwiedzili ją wtedy w domu i zapytali, gdzie jest Pawełek.
- U rodziny za granicą - odpowiedziała im Wiesława P. Nie uwierzyli jej i wezwali policję. Zabójczyni przyznała się wtedy do winy. Wskazała też miejsce porzucenia zwłok.
W czasie rozprawy w sądzie kobieta zmieniła swoje zeznania i próbowała przekonać sędziego, że jest niewinna. Bezskutecznie. - Sąd Okręgowy w Siedlcach skazał Wiesławę P. na 10 lat pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny - mówi sędzia Krystyna Święcicka.
- Jak można dokonać tak potwornej zbrodni? Co ona sobie myślała? - zastanawiają się mieszkańcy małego Rudzienka. - Skoro nie chciała tego dziecka, mogła pozwolić mu żyć gdzie indziej...