Według szacunków służb porządkowych do stolicy przybyło około 20 tys. związkowców. Początkowo podzieleni byli na kilka grup, z których każda pikietowała pod innym ministerstwami Skarbu Państwa, Pracy i Polityki Społecznej, Transportu, Gospodarki, Zdrowia, Spraw Wewnętrznych, Rolnictwa i Sprawiedliwości. Po godzinie 13 ruszyli pod Sejm, gdzie zaczęło wyrastać namiotowe miasteczko. Tam też głos zabrali liderzy akcji protestacyjnej. I choć mówili o chęci dialogu z rządem, nie szczędzili pod jego adresem mocnych słów.
Zobacz: Demonstracja w Warszawie: Chcą głowy Tuska
- Protestujemy przeciwko niehumanitarnemu i śmieciowemu rządowi! - krzyczał do zgromadzonych szef OPZZ Jan Guz (57 l.). Głos zabrał też przewodniczący Solidarności Piotr Duda (51 l.).
- Ta kula śnieżna ruszyła i zatrzyma się wtedy, gdy rząd zrozumie, że trzeba rozmawiać albo go po prostu nie będzie ( ). Rozpoczynamy dzisiaj wielki marsz. Nie bójcie się, przyjdźcie do nas - zachęcał wczoraj.
Związkowcy zamierzają zostać w stolicy do soboty. Wtedy wielka manifestacja przejdzie ulicami stolicy.