- Krzysztof Olewnik żył inaczej niż wszyscy inni w tej miejscowości. On uważał, że wszystko mu wolno. Impreza, z której został porwany, była zorganizowana celem przeprosin jednego z funkcjonariuszy policji, któremu, jak ustalili moi współpracownicy, Olewnik miał naubliżać. Na takich imprezach bawili się przedstawiciele policji, był także szef Wydziału Postępowań Administracyjnych – zeznawał detektyw Rutkowski, którego rodzina Olewnika poprosiła o pomoc w odnalezieniu syna. Jednak ich współpraca zakończyła się, gdy Włodzimierz Olewnik oskarżył go o oszustwo na kwotę miliona zł.
- Z naszych ustaleń wynika, że Olewnik na takich imprezach odpłatnie pośredniczył w załatwianiu pozwoleń na broń. Olewnik był także w bliskich stosunkach z żonami osób przebywających w więzieniu, czy areszcie. Ludzie byli nie zadowoleni z tego jak on żył i jak się zachowywał – mówił, tłumacząc tym samym motywy porwania biznesmena.
Jego zdaniem śmierci porwanego można by zapobiec, gdyby policja i prokuratura bardziej zaangażowały się w sprawę.
- Gdyby prokuratura była w tak ścisłym kontakcie z nami, jak było to w innych przypadkach to sądzę, że Olewnik byłby uratowany – mówił Rutkowski, nazywając policjantów badających sprawę „pseudospecjalistami”.
Rutkowski: Olewnik się naraził
2009-10-29
17:50
Krzysztofa Olewnika porwano, bo myślał, że wszystko może; naraził się policji – mówił dziś przed sejmową komisja śledczą popularny detektyw Krzysztof Rutkowski.