Początki kariery najsłynniejszego detektywa w Polsce nie wyglądały obiecująco. Krzysztof Rutkowski pochodzi z małej wioski Teresin na Mazowszu. W 1981 roku po maturze w Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Sochaczewie wstępuje do warszawskiego oddziału ZOMO. Potem służy w Milicji Obywatelskiej.
Zrzuca mundur i w 1988 r. wkracza do prywatnej branży wywiadowczej. Zostaje dyrektorem agencji ochrony mienia Sekuritas. Dwa lata później przechodzi na własny garnuszek i w Austrii zakłada agencję detektywistyczną Rutkowski. W 1990 r., wspólnie z ówczesną żoną Anną, otwiera oddział agencji w Warszawie i 17 filii w całym kraju.
Detektyw, aktor, polityk i kobieciarz
Cała Polska po raz pierwszy dowiaduje się o nim w 2000 r. W stacji TVN rusza wtedy emisja serialu dokumentalnego "Detektyw" z Krzysztofem Rutkowskim w roli głównej. Serial z akcjami odbijania porwanych, przekazywania okupów, rozbijania gangów niemal od razu znajduje milionową rzeszę wiernych fanów.
Gwiazda superdetektywa w nieodłącznych ciemnych okularach rozbłyska na dobre, ale on nie spoczywa na laurach. Na fali popularności wchodzi w politykę. Zapisuje się do Samoobrony i z list tej partii startuje w wyborach parlamentarnych w 2001 r. Rutkowski zdobywa ponad 13 tys. głosów i zostaje posłem.
Nie grzeszy polityczną wiernością, bo kilka miesięcy później rozstaje się z Samoobroną, ale w polityce radzi sobie całkiem znośnie jak na nasze warunki, czyli jest widzialny i rozpoznawalny. Rutkowski ma też powodzenie u kobiet.
- Miałem trzy żony. Ewę, Dorotę i Annę. Ostatnią zostawiłem dla Kasi. Potem były narzeczone: Agnieszka i Karina. Teraz oddałem serce Luizie, która dla mnie zrzuciła habit. Wkrótce bierzemy ślub - zdradza Rutkowski.
Ze szczytu na samo dno
W 2005 r. Rutkowski ponownie próbuje dostać się do Sejmu, tym razem z list PSL. Bez powodzenia. W polityce jest już skończony, ale najgorsze ma dopiero nadejść. W nocy z 22 na 23 lipca 2006 r. zostaje zatrzymany przez funkcjonariuszy ABW, a potem tymczasowo aresztowany. Podejrzany jest o pranie brudnych pieniędzy oraz poświadczanie nieprawdy. Z aresztu wychodzi dopiero po 9 miesiącach.
- Zatrzymali mnie jak zwykłego bandziora, mogli to zrobić w sposób cywilizowany - skarży się.
Miesiąc później Rutkowski zostaje skazany przez sąd w Antwerpii w Belgii za bezprawne zatrzymanie w tym mieście poszukiwanego listem gończym Polaka podejrzanego o gwałty. Sprawa zostaje potem umorzona. To nie koniec jego kłopotów z prawem.
W listopadzie 2008 r. przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczyna się jego proces karny. Ta sprawa to odprysk śledztwa w sprawie tzw. śląskiej mafii paliwowej. Detektyw zostaje oskarżony o wystawienie fałszywych faktur na 2,5 mln zł oraz o powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych.
W maju 2010 r. do Sądu Rejonowego w Bytomiu wpływa akt oskarżenia przeciw niemu w związku z prowadzeniem bezprawnej działalności detektywistycznej. Wkrótce odebrana zostaje mu licencja detektywa.
W Norwegii mówią o nim Rambo
Wydaje się, że Rutkowski jest skończony, media o nim milczą. Jednak znowu wypływa na czołówki serwisów za sprawą głośnego zaginięcia 19-letniej Iwony Wieczorek, która zniknęła nad ranem 17 lipca 2010 r. w Sopocie. Rutkowski włącza się w poszukiwania i znowu bryluje przed kamerami.
Dziewczyny jednak nie udaje mu się odnaleźć. Kolejna akcja Rutkowskiego to już sukces. Norwescy urzędnicy odbijają córkę polskich imigrantów i oddają ją do rodziny zastępczej, bo według nich dziewczynka jest... smutna. W czerwcu 2011 r. po brawurowej akcji ludzie detektywa odbiją dziecko i przewożą je przez pół Europy do Polski. O Rutkowskim mówi nie tylko cała Polska, ale także świat. Norweskie media nazywają go polskim Rambo.
Jego kolejny sukces to sprawa rzekomego porwania 6-miesięcznej Madzi z Sosnowca. Od 24 stycznia tą historią żyje cała Polska. Rutkowski nieodpłatnie postanawia pomóc rodzinie i włącza się w poszukiwania. Matka dziecka, Katarzyna W. (22 l.), publicznie błaga porywacza o oddanie córeczki, ale Rutkowski zaczyna coś podejrzewać.
Detektyw stosuje blef. Mówi matce Madzi o świadkach, którzy zeznali, że nie została napadnięta, ale sama położyła się na chodniku. Katarzyna W. po chwili wyznaje mu prawdę - Madzia wypadła jej z rąk, nie żyje, a porwanie wymyśliła ze strachu.
Rutkowski rozwiązuje sprawę i oskarża policję o opieszałość i brak profesjonalizmu. Mundurowi nie są mu dłużni. Zarzucają, że działał poza prawem i zacierał ślady. A dla dużej części mediów jest tylko błaznem, który ukryty za ciemnymi okularami umie tylko wdzięczyć się przed kamerami. Rutkowski może jednak liczyć na przychylność internautów. W sieci aż roi się od pochlebnych wpisów na temat kontrowersyjnego speca od porwań.
Jedni go kochają, inni nienawidzą, ale o detektywie i jego agencji znowu jest głośno.