Jednak prawie połowa z liczącego kilkanaście sztuk zbioru - dumy pana Daniela - zginęła trzepocząc bezradnie na podłodze. Resztę uratowali strażacy, którzy przybyli na miejsce zaalarmowani przez sąsiadów.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Policjant ugasił robotnika z padaczką
- Można powiedzieć, że mieliśmy szczęście w nieszczęściu - uśmiecha się słabo Daniel Goliasz. - Pielęgnice wymagają dosyć potężnego akwarium. I takie właśnie zainstalowałem w mieszkaniu. Roboty z wymianą wody było zawsze co niemiara. Ale teraz cieszę się, że nie kupiłem mniejszego pojemnika.
Kiedy w mieszkaniu wybuchł pożar, pan Daniel był w pracy. Tak samo jego żona Izabela (30 l.). Jak ustalili strażacy, nagle zaczęła iskrzyć instalacja elektryczna. Ogień osmalił ściany, zaczęły palić się meble. Płomienie pełzały po stole i komodzie. Opanowały też leżący na podłodze dywan.
Oprócz rybek w akwarium, w mieszkaniu przebywał jeszcze piesek, buldog francuski Irek. Zwierzak biegał po domu piszcząc przeraźliwie. Jeszcze chwila i czekałaby go straszna śmierć w płomieniach. Na szczęście pękło akwarium i potężny strumień rozlał się dookoła. Po chwili do środka wpadli, wyłamując drzwi, strażacy. Po nich - wezwany przez sąsiadów pan Daniel. Kilka sekund po nim pani Izabela. - Kiedy wpadłam do mieszkania, zobaczyłam strażaków zbierających ryby z podłogi i wrzucających do wanny z wodą. Dzięki temu część okazów ocalała. Teraz są u znajomego, w jego akwarium - relacjonuje pani Izabela.
Patrz też: USA. Złodzieje nie chcieli świadków, więc zabili rybki
Piękne pielęgnice mogą być z siebie dumne. Na pewno uratowały życie Irka i mieszkanie pana Daniela. A być może ocaliły też wielu innych mieszkańców 4-piętrowego bloku w Pszczynie.