Ryszard C. wszystko starannie zaplanował. W weekend przyjechał do Łodzi, zameldował się w hotelu i czekał na odpowiedni moment. W końcu wykonał egzekucję.
Marek Rosiak zginął na miejscu. Biegnący na ratunek pracownik biura PiS Paweł Kowalski (39 l.) został ugodzony nożem. Z ranami ciętymi szyi i ramienia trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację. - Chciałem zabić Kaczyńskiego! - krzyczał tuż po zatrzymaniu siwowłosy morderca.
Ryszard C. sprawiał wrażenie spokojnego
Pracownicy łódzkiego biura PiS wciąż nie mogą się otrząsnąć. - Byłam przez cały czas w biurze - mówi ze łzami w oczach szefowa klubu PiS w łódzkiej Radzie Miasta Bożena Jędrzejczak (55 l.). - Wyszłam dosłownie na dziesięć minut. W drzwiach minęłam się z mężczyzną o siwych włosach. Sprawiał wrażenie spokojnego. Nie był zdenerwowany. Gdy wróciłam, wszędzie było pełno krwi. Nasza koleżanka, która jest lekarką, próbowała reanimować Marka, ale on już chyba nie żył - opowiada kobieta.
Patrz też: Politycy chcą specjalnej ochrony po ataku szaleńca w Łodzi
Wiceprzewodniczący Rady Miasta Czesław Telatycki (52 l.), który także dotarł do biura chwilę po tragedii, dodaje, że Marek Rosiak miał cztery rany postrzałowe. - To wyglądało makabrycznie - mówi trzęsącym się głosem.
Był uśmiechnięty, miał pieniądze - dorobił się w Kanadzie
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Ryszard C. pochodzi z Częstochowy. Sąsiedzi powiedzieli nam, że był spokojnym, uśmiechniętym i majętnym człowiekiem. Dorobił się na emigracji w Kanadzie. Dwa razy był żonaty. Z ostatnią żoną rozwiódł się niedawno. W wakacje sprzedał okazały dom w Częstochowie. Zarabiał jako taksówkarz. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jego dwaj pasierbowie to policjanci.
Wiadomo również, że 62-latek z Częstochowy nigdy nie był karany, a w chwili ataku był trzeźwy. Policja sprawdza, czy jest zdrowy psychicznie. Ustala również, czy oddał strzał z broni gazowej przerobionej na ostrą czy z normalnego pistoletu. Dziś ma usłyszeć zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa.
Dlaczego strzelał?
W czasie zatrzymania krzyczał, że jest przeciwko PiS-owi i chciał zabić Kaczyńskiego. Czy to był główny motyw zabójstwa?
Tuż po godzinie 12 pod biurem PiS pojawiły się pierwsze znicze. Sympatycy tej partii wspominali Marka Rosiaka, współpracownika europosła Janusza Wojciechowskiego. - Od roku zajmował się organizacją pracy mojego biura w Łodzi. Tak to wszystko poukładał, że biuro zaczęło tętnić życiem - wspomina Wojciechowski. Rosiak był mężem byłej wiceprezydent Łodzi Haliny Rosiak (58 l.).
Paweł Kowalski miał więcej szczęścia. Jeszcze wczoraj przeszedł operację, w trakcie której zaszyto mu rany krtani i gardła (mężczyzna miał 7-cm ranę od noża). Lekarze oceniają jego stan jako dobry. Kowalski nie jest członkiem PiS. Jest po prostu kolegą ze studiów posła PiS Jarosława Jagiełły. Kiedy poseł poprosił go o poprowadzenie jego biura, nie odmówił...