- Zrobiłem to, bo nienawidzę PiS-u - powiedział policjantom zaraz po zatrzymaniu. - Chciałbym teraz spotkać się z dziennikarzami i im wytłumaczyć moje postępowania. Żeby wszyscy mnie dobrze zrozumieli.
Patrz też: Tak wyglądał zamach w łódzkiej siedzibie PiS - REKONSTRUKCJA!
Z wyjaśnień, które złożył zamachowiec, wynika, że przygotowywał się do zbrodni od kilku miesięcy. Szukał nadarzającej się okazji. Często zmieniał miejsca pobytu, zacierał za sobą ślady.
Utrzymywał się z oszczędności ze sprzedaży domu. Trochę grosza odłożył też w Kanadzie, gdzie przez wiele lat pracował. Ma zresztą, prócz polskiego, obywatelstwo tego kraju. Do Polski wrócił 10 lat temu. W Częstochowie pracował jako taksówkarz.
W Łodzi pojawił się 13 października. Po mieście jeździł wypożyczonym samochodem - renaultem. Najpierw zameldował się w hotelu Savoy. W sobotę przeniósł się do hotelu Centrum. Zamieszkał w pokoju 607. Jedna ze sprzątaczek mówi, że gdy chciała w jego pokoju zaprowadzić porządek, stanowczo powiedział jej, że sobie tego nie życzy. Z hotelu wymeldował się we wtorek około godziny 10. Godzinę później wszedł do biura PiS.
Broń, z której zabił Marka Rosiaka, kupił jeszcze w czasach PRL. To niewielki pistolet typu Walther P38. Pochodzi jeszcze z czasów II wojny światowej.
Przeczytaj koniecznie: Ryszard C. z Częstochowy - spokojny, uśmiechnięty człowiek. Chciał zabić Kaczyńskiego
- Wiedziałem, co robię. Działałem świadomie - mówi o swojej zbrodni Ryszard C. - Żeby było jasne - nie słyszałem żadnych dziwnych głosów, które kazały mi to zrobić. Sam z siebie chciałem zabić.
Zeznania złożone w komisariacie są jedynymi jego wyjaśnieniami. W prokuraturze przyznał się do winy, ale odmówił odpowiedzi na pytania. Śledczy zabezpieczyli za to laptopa, którego woził w aucie.
Więcej
https://www.se.pl/wydarzenia/kraj/tusk-o-slowach-kaczynskiego-dzialanie-na-emocjach-_157388.html
Dotychczas Ryszard C. uchodził za niezwykle spokojnego, normalnego mężczyznę. Mieszkał w Częstochowie. Gdy kilka miesięcy temu rozszedł się z żoną, sprzedali wspólny dom. To najprawdopodobniej wtedy w umyśle mężczyzny zrodził się plan zabójstwa któregoś z członków Prawa i Sprawiedliwości. Plan, który został zrealizowany w miniony wtorek. Ryszard C. przyszedł do łódzkiego biura PiS z pistoletem i nożem. Z tego pierwszego zabił Marka Rosiaka, asystenta eurodeputowanego Janusza Wojciechowskiego (56 l.). Drugim narzędziem ranił Pawła Kowalskiego (39 l.), dyrektora biura posła Jarosława Jagiełły (39 l.). Na szczęście mężczyzna przeżył. Dochodzi do zdrowia w szpitalu.
Wczoraj do sądu wpłynął wniosek o aresztowanie mordercy. Dziś po godzinie 9 ma być znana decyzja w tej sprawie.
Wczoraj w biurze, gdzie doszło do zbrodni, pojawił się poseł Jarosław Jagiełło. Na podłodze i ścianach było pełno krwi. - Masakra, masakra - z niedowierzaniem kręcił głową.
Przeczytaj koniecznie: Kaczyński oskarża Tuska: Mord w Łodzi to wynik nagonki na PiS – socjotechniki partii rządzącej. Demokracja jest zagrożona!
Więcej
https://www.se.pl/wydarzenia/kraj/tusk-o-slowach-kaczynskiego-dzialanie-na-emocjach-_157388.html
Donald Tusk (52 l.), premier RP:
- Taki dramat, jaki zdarzył się w Łodzi, może mieć dalszy ciąg. Testem na odpowiedzialność jest międzypartyjna zgoda, że działamy na rzecz unikania i wygaszenia emocji: swoich i konkurencji. To ostatni moment, by temperaturę politycznych sporów doprowadzić do stanu normalnego, a nie podwyższać do stanu wrzenia
(tok. fm)
Aleksander Kwaśniewski (56 l.), były prezydent:
- Kiedy wydawało się, że po katastrofie smoleńskiej i wyborach prezydenckich konfrontacja będzie cichnąć, ona wzrasta, i to może doprowadzić do kolejnych aktów, nad którymi nikt już nie zapanuje. To niebezpieczny dzień. Jutro, pojutrze mogą być decydujące, czy ta wojna polsko-polska nie dojdzie do przepaści.
(TVN24)
Witold Waszczykowski (53 l.), PiS:
- Ryszard C. nie jest szaleńcem, wiem to od swojego asystenta, który był w biurze, i od śledczych prowadzących sprawę. Zamachowiec z Łodzi to człowiek zindoktrynowany przez polityków i media lub wręcz nasłany cyngiel. Śledził nas, był na naszych spotkaniach. Był przygotowany do takiego ataku, zaopatrzony w broń. Wiedział, co robi, wiedział, jak poruszać się po biurze. (rmf. fm)
Tomasz Nałęcz (61 l.), doradca prezydenta RP:
- Nie można tego nie wiązać z gwałtownym zaostrzaniem się atmosfery politycznej w ostatnich miesiącach. Ale nie mniej niż fakt tego okropnego mordu, przeraziło mnie przerzucanie się winą za ten mord. A przecież tę atmosferę nienawiści zrodził cały świat polityki, choć w różnym stopniu. To niczego dobrego nie wróży. Bo ta śmierć nie tonuje, a eskaluje napięcie. (wyborcza. pl)
Andrzej Dera (49 l.), poseł PiS:
- Ja to odbieram jako rezultat pewnego klimatu, tych oskarżeń rzucanych na podatny grunt. Nie wiem, czy ja mam się bać teraz chodzić do własnego biura, spotykać się z ludźmi. Padają słowa o dorzynaniu watahy, o tym, że krew się poleje. Słowem można również zabić. Dzisiaj mamy przykład, że słowa trafiły na podatny grunt.