Po ujawnieniu nagrania pana rozmowy z rzekomym pracownikiem kancelarii premiera minister sprawiedliwości zarzucił panu sprzeniewierzenie się niezawisłości sędziowskiej. Dlaczego w ogóle pan rozmawiał? - pyta "Gazeta".
- Nie rozmawiałem jako sędzia, który orzeka w jakiejś sprawie, tylko jako prezes. Prezes pełni funkcję administracyjną i musi rozmawiać ze wszystkimi - z urzędem wojewódzkim, z urzędem miejskim, z dziennikarzami. Tym bardziej jeżeli sekretarka łączy mnie z kancelarią premiera - odpowiada Milewski.
Dodaje również: - Moim zdaniem pan minister ten Gdańsk rozgrywa politycznie dla siebie, takie mam wrażenie. Jak mówi, "razem z prezes sądu apelacyjnego Anną Skupską (...) mieliśmy odczucie, że gdański wymiar sprawiedliwości jest krzywdzony przez pana ministra Jarosława Gowina przede wszystkim".
Zdaniem Milewskiego nagranie opublikowane na stronach "Gazety Polskiej Codziennie" jest sklejone z trzech rozmów i zmanipulowane. Zaapelował on o wnikliwą analizę nagrań.
Przewodniczący KRS sędzia Antoni Górski uważa, że mimo, że rozmowa nie dotyczyła sędziowskiego rozstrzygnięcia, tylko terminów, powinien pan ją przerwać. Od razu - mówi Bogdan Wróblewski z "Gazety".
- Czytałem, jestem załamany. Uważam, że rozmowa o terminie nie narusza sędziowskiej niezawisłości. Wykonując czynności administracyjne prezesa, miałem obowiązek rozmawiać. Gdyby pan jutro zadzwonił i zapytał o termin, też bym rozmawiał - tłumaczy Milewski.