Rząd za wszelką cenę próbuje podreperować finanse państwa i załatać kolosalną dziurę budżetową. W ninisterstawach trwa gorączkowe poszukiwanie oszczędności, ale już wiadomo, że bez sięgania do portfeli podatników się nie obędzie. Podatek dochodowy zostanie co prawda na tym samym poziomie, nie wzrośnie też składka na ZUS, ale... Rząd chce podnieść stawkę podatku VAT, czyli podatku, który jest doliczany do każdego produktu. Eksperci nie mają złudzeń:
- Dla przeciętnego Polaka pomysły rządu oznaczają tyle, że albo będziemy więcej płacić za niektóre towary, czyli będzie drożej, albo będziemy mieli mniej pieniędzy do dyspozycji - twierdzi w rozmowie z „SE” Marek Zuber (38 l.).
5 miliardów z kieszeni Polaków
Podniesienie podatku VAT z 22 do 23 procent oznacza że do budżety rocznie wpłynie 5 miliardów złotych więcej niż dotychczas. Oczywiście przy założeniu, że Polacy nadal będą chętnie i dużo kupować.
Ale rząd może się przeliczyć, bo podwyżka VAT będzie oznaczała podwyżki w każdej dziedzinie życia. Zdrożeją pieluchy, bilety, benzyna i samochody, w końcu artykuły spożywcze bez których po prostu żyć się nie da.
A skoro będziemy więcej wydawać na przeżycie „od pierwszego do pierwszego” każdego miesiąca to wiele osób zacznie bardzo uważnie liczyć pieniądze w swoich portfelach. Konsumpcja spadnie, spadną i dochody państwa. I tu pojawia się pytanie: Gdzie podziała się obietnica, że w Polsce miało się żyć lepiej... Wszystkim?