"Super Express": - W niemieckim dzienniku "Die Welt" ukazał się tekst, w którym użyto sformułowania "polski obóz koncentracyjny" w Majdanku. Nie jest to pierwsza publikacja w mediach zagranicznych, w której w oczywisty sposób zakłamuje się naszą historię.
Ryszard Schnepf: - Placówki polskiego MSZ wielokrotnie podejmowały działania w tej sprawie. Niestety, okazuje się, że choć często uzyskiwaliśmy przeprosiny za takie incydenty, na dłuższą metę nie przynosi to jednak rezultatu. Przede wszystkim dlatego, że nie powoduje zmian w świadomości.
- Co w takim razie zrobić?
- Doszliśmy do wniosku, że potrzebne jest nie tylko bardziej energiczne, ale i bardziej zdecydowane działanie, które zapadnie w świadomość naszych odbiorców w Europie, Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie. Taką metodą jest wytoczenie procesu tym, którzy piszą takie rzeczy. Nie możemy pozostawać obojętni wobec powielania kłamstwa.
- Czy MSZ monitoruje tego typu publikacje?
- Oczywiście tak.
- Ale o publikacji "Die Welt" dowiedzieliście się z prasy...
- Z tego, co mi wiadomo, tekst w "Naszym Dzienniku" ukazał się całkiem niedawno. Media obecnie często są o wiele szybsze od urzędników. Zanim urzędnik chwyci za pióro, to w gazetach już ukazuje się artykuł na dany temat. Zwykle dzieje się tak dlatego, że dziennikarze i urzędnicy pracują w zupełnie innym trybie, inne też są wymogi dotyczące ich pracy. W ambasadzie np., nim pojawi się reakcja na dany dokument czy tekst, musi ona przejść długą drogę formalną, wymaga zatwierdzenia kilku urzędników, a na koniec samego ambasadora.
- Ile takich publikacji ukazuje się w ciągu roku?
- Co najmniej kilkanaście. Przeważnie są to teksty bardzo zbliżone do tego, który ukazał się w "Die Welt". Natomiast z całą pewnością jest to ugruntowywanie kłamstwa historycznego dotyczącego bardzo ważnej sprawy. Mówimy przecież o zagładzie, represjach, torturach, morderstwach popełnianych na ziemiach polskich przez hitlerowców.
- Które kraje przodują w ukazywaniu takiej nieprawdziwej historii Polski?
- Ostatnio mieliśmy do czynienia z kilkoma przypadkami przeinaczania polskiej historii w Wielkiej Brytanii, wcześniej w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie i w Niemczech
- Czyli nie jest tak, że Niemcy przodują w tej dziedzinie?
- Ponieważ gazety w innych krajach również popełniają tego typu błędy, nie można wyciągnąć wniosku, że Niemcy celowo uprawiają propagandę, której celem ma być zatarcie prawdy o czasie okupacji. Czasami jest to zwykłe niechlujstwo intelektualne, bezmyślność, czasami można doszukiwać się jakiejś złośliwości. Trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie są intencje autora, czy gazet, w których ukazują się te teksty.
- Załóżmy, że publikacja w "Die Welt" wynikała z intelektualnego niechlujstwa, ale np. stwierdzenie autorki brytyjskiego "Timesa", iż Polacy podpalali Żydów dla zabawy...
- Myślę, że jest to wynik słabej wiedzy historycznej, zwłaszcza dotyczącej czasów wojny i okresu powojennego wśród wielu dziennikarzy zagranicznych. Na domiar złego bywa też tak, że dziennikarzom tym z wyjątkową łatwością przychodzi ferowanie wyroków przeciwko innym narodom. Media czasami działają na skróty, nie zdając sobie sprawy z tego, jak dotkliwe i bolesne może to być dla tych, których to dotyczy.
- Co jeszcze zrobić, aby zapobiegać takim sytuacjom?
- Ważny jest cały proces edukacyjny, np. tworzenie wspólnych podręczników historii. MSZ wprowadził również program wizyt, podczas których dziennikarzom z innych państw pokazujemy hitlerowskie obozy zagłady.
Ryszard Schnepf
Wiceminister spraw zagranicznych. Ma 57 lat