- Nie zgadzam się z obecną polityką rządu, podnoszeniem podatków i sięganiem do portfeli Polaków. Dzisiaj doszedłem do granicy, za którą lojalność wobec partii stoi w konflikcie z lojalnością wobec Polaków - tłumaczył powody swojego odejścia z Platformy Gowin. Wśród powodów rozstania wymienił również politykę rządu dotyczącą OFE.
To kolejny polityk, który w ostatnich dniach żegna się z Platformą. Pod koniec sierpnia na ręce marszałek Sejmu rezygnację złożył John Godson (43 l.). Nie wiadomo, co zrobi zawieszony w prawach członka współpracownik Gowina Jacek Żalek. Wczoraj nie komentował decyzji byłego ministra sprawiedliwości.
Przeczytaj też: Gowin się nie napracował
Odejście Gowina oznacza, że klub PO będzie liczył teraz 203 posłów. Razem z 29 posłami PSL daje to tylko 232 głosy na 460 posłów. Czyli koalicja topnieje.
Czy to oznacza, że czekają nas przyspieszone wybory i ewentualna nowa koalicja PO-SLD? Wczoraj szef Sojuszu wypowiadał się bardzo kurtuazyjnie. - PO i PSL to dalej większość sejmowa. Konrad Adenauer (były kanclerz RFN - przyp. red.) został wybrany większością jednego głosu, a Willy Brandt (kolejny były kanclerz RFN - przyp. red.) uchronił się od wotum nieufności dwoma głosami. Dla nas to nic nie zmienia, nawet gdyby PO i PSL miały większość jednego głosu, jest to nadal większość. Jeżeli jednak będzie wniosek o wcześniejsze wybory, to my chętnie go poprzemy - mówił Leszek Miller (67 l.).
Zobacz: Jarosław Gowin: Martwe dusze to problem
Według politologów gdyby miało dojść do przyspieszonych wyborów, miałyby one miejsce najwcześniej w połowie 2014 r. - Teraz Platformie Obywatelskiej nie opłaca się doprowadzać do takich wyborów. Mogłaby je zorganizować tylko z jednego powodu: utrzymania 20-25 proc. w sondażach. O ile utrzyma, bowiem odejście Gowina stawia Platformę w trudnej sytuacji. Donald Tusk będzie teraz musiał kupować głosy wśród niezrzeszonych i w innych partiach. Wyborcom może się to nie spodobać... - ocenia politolog prof. Kazimierz Kik (66 l.).