Młode małżeństwo Karina B. (23 l.) i Ryszard B. (26 l.) mieli dwoje słodkich dzieci - trzyletnią Lenkę i sześciomiesięcznego Maksia. Mieli też masę małżeńskich problemów. Karina B. wdała się w romans z Grzegorzem B. (40 l.), byłym pracodawcą i przyjacielem swojego męża. A wtedy mąż podjął decyzję o wyprowadzce ze wspólnie wynajmowanego mieszkania.
Pod jego nieobecność częstym gościem w domu był kochanek matki. To, w jaki sposób Grzegorz B. traktował dzieci Kariny B., nie mieści się w głowie. Miał nie tylko wyzywać, bić i popychać Lenkę, lecz także wymyślnie ją torturować. Przypalał dziewczynkę papierosami i przyduszał. Raz nawet trafiła ona do szpitala z połamanymi nóżkami. Katowany miał być również maleńki Maksio.
Dramat rodzeństwa zakończył się prawdziwą tragedią. W lipcu ubiegłego roku Maksio trafił do szpitala z krwiakiem mózgu, połamaną czaszką i żebrami. Nie przeżył. Wtedy aresztowano Grzegorza B., który tłumaczył się, że upuścił niemowlę. Śledczy nie uwierzyli w tę bajkę - są przekonani, że dziecku zadano dwa ciosy twardym przedmiotem w główkę.
Sprawę, którą początkowo powadziła rzeszowska prokuratura, przejęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Nowych śledczych zdziwiło, że Karina B., która rzekomo o niczym nie wiedziała, nie zauważyła nawet śladów przemocy na ciałach dzieci.
- Według naszych ustaleń matka miała wyzywać małoletnią Lenkę, szarpać ją. Nie chodziła też na czas do lekarza córki, gdy ta była chora, i przyczyniła się do śmierci chłopca oraz katowania dziewczynki - wylicza prokurator Piotr Sitarski z lubelskiej prokuratury.
Karina B. trafiła na trzy miesiące do aresztu. Matce sadystce zarzucono współudział w zabójstwie synka, a także przyzwalanie i znęcanie się nad córeczką.