Sąd Okręgowy w Częstochowie nie dopatrzył się okrucieństwa w ich działaniu i skazał Annę P. na 4 lata więzienia, a Jacka S. na 15 lat.Do tragedii doszło 24 lipca ub. roku w jednym z bloków przy ul. Krasińskiego w Częstochowie. W mieszkaniu 45-letniego recydywisty Jacka S. pojawiła się świeżo poznana partnerka Anna P. (karana w przeszłości za drobne kradzieże i oszustwa). Dzień później dołączył do nich Leszek C.
Przeczytaj: Groza! Wjechał w gimnazjalistów, prawie ich zabił WIDEO
Libacja alkoholowa przeciągnęła się do następnego dnia. Kiedy biesiadnikom zabrakło pieniędzy na alkohol, Jacek S. wspólnie z Leszkiem C. poszedł do lombardu i zastawił wieżę stereo. Za 100 zł mężczyźni kupili dwa litry wódki i wrócili do mieszkania. W pewnym momencie Anna P. powiedziała do swojego partnera, że Leszek C. „dobiera się do niej”. S. dostał ataku furii i brutalnie pobił Leszka C. Kiedy zmasakrowany mężczyzna leżał na podłodze, Anna P. oznajmiła, że C. ukradł im telefon. Wówczas Jacek S., zaczął skakać po głowie i klatce piersiowej C., a kobieta zadawała ofierze ciosy nożem. Na koniec S. podciął genitalia 54-latkowi.
Zaniepokojeni hałasem sąsiedzi zawiadomili policję. Funkcjonariusze zastali w mieszkaniu zwłoki C. oraz Jacka S. siedzącego na fotelu z papierosem w dłoni. Anna P. natomiast przebywała na imprezie ze znajomymi w innym mieszkaniu. Oskarżonym zarzucono zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. - Jacek S. nie miał z góry powziętego zamiaru pozbawienia życia C. - uzasadniał wyrok sędzia.
Zobacz: Mąż się zabił bo ksiądz go molestował
- Kiedy C. już wychodził oskarżony stwierdził brak telefonu, wtedy zerwał mu spodnie, gdy znalazł u niego aparat zaczął go kopać i skakać po całym ciele. To skakanie i kopanie po głowie spowodowało zgon C. Jacek S. działał z zamiarem wyżycia się, a nie pozbawienia życia. Tu nie ma elementu okrucieństwa, do podcięcia prącia doszło kiedy C. leżał już nieprzytomny. Jacek S. działał w warunkach recydywy, niespełna miesiąc po wyjściu z zakładu karnego dopuścił się zbrodni. - Powinien wyjść zresocjalizowany, dostał z ZK na strat kilka tysięcy złotych i te przepił, na dodatek przygarnął sobie z ulicy Annę P. - mówił sędzia.
- Natomiast Anna P. nie dopuściła się zabójstwa, nie ma na to dowodów. P. raniła dwa razy nożem C. w rękę i udo, nie udzieliła mu też pomocy. Jest upośledzona w lekkim stopniu, lecz nie miała ograniczonej poczytalności w momencie zdarzenia. Prowadzi swobodny styl życia, z różnymi osobami się zadawała i pozostawała z krótszych lub dłuższych związkach.