Właściciele rzeźni mają o Macieju dobre zdanie:
- Sumienny był, zdyscyplinowany, miły dla klientów. Przerobił u nas 6 lat - dodają.
Do obowiązków chłopaka należało zabijanie bydląt specjalnym pistoletem.
Znał się na zabijaniu
- Dziennie z jego ręki ginęło 6-8 zwierząt, znał się na robocie - opowiadają jego współpracownicy.
Do dziś nie mogą uwierzyć w to, co się stało w nocy 27 maja ub.r.
- Maciek był u nas rano w pracy, nie dał po sobie poznać, że ma coś wspólnego ze zbrodnią. Nawet słuchał radia i gdy wspomniano o zabójstwie, to ani jeden mięsień nie drgnął na jego twarzy - pamiętają.
Kasia była oczkiem w głowie ojca Grzegorza Gądka (40 l.).
- Kształciła się na fryzjerkę i już zarabiała na swoje utrzymanie. Naukę, a nie chłopców miała w głowie - opowiada.
Bogumiła (37 l.), mama Kasi, przytakuje. Tuli do piersi najmłodsze dziecko, półtorarocznego Adriana.
- Gdyby nie ten maluch, to nie miałabym dla kogo żyć. Córki zabrakło i taki cierń zostaje na całe życie - mówi.
Przed Sądem Okręgowym w Krakowie rozpoczął się właśnie proces Macieja K. Prokurator oskarżył go o zabójstwo i gwałt ze szczególnym okrucieństwem na Katarzynie Gądek.
Zmasakrował ofiarę
Z ustaleń prokuratury wynika, że tamtego dnia nietrzeźwy rzeźnik wracał od swojej narzeczonej, z którą za trzy miesiące miał brać ślub. Na mało uczęszczanej ścieżce, kilkaset metrów od domu, zaczepił i zaatakował przypadkową ofiarę.
- Musiał ją czymś wcześniej ogłuszyć, zaciągnął w krzaki, zgwałcił, ciało porzucił w tym miejscu - ojciec zamordowanej pokazuje symboliczny grób.
Ciało córki było potwornie zmasakrowane, miała połamane żebra, nos, czaszkę, żuchwę, rozerwane organy wewnętrzne. Sprawca wpadł w ręce policji, bo po zabójstwie zabrał komórkę dziewczyny i wysyłał SMS-a do jej koleżanki. Magda C. zdziwiła się, bo SMS zawierał błędy ortograficzne, a Kaśka nigdy ich nie robiła: "spuzniłam.się.na.autobus.zaraz będę.pa".
Potem Maciej K. oferował do sprzedaży komórkę swoim znajomym. Przed policją tłumaczył się, że wysyłał SMS-y, by mieć czas na ucieczkę i opóźnić poszukiwania.
- Policjanci znaleźli ten telefon u nas w rzeźni. Tu zatrzymali Maćka - potwierdzają właściciele rzeźni.
Niech zgnije
Chłopak przyznał się do winy. Zdaniem biegłych sądowych, oskarżony ma skłonności do sadyzmu, co wynika z charakteru jego pracy. Przestrzegają, że w przyszłości mógłby ponawiać tego typu czyny.
- Słyszałem, że w rzeźni prosił innych pracowników, by sam mógł zabijać zwierzęta. Teraz niech gnije za kratkami do końca życia, innego wyroku sobie nie wyobrażam - dodaje Grzegorz Gądek.