Rzuciła sie do studni bo miała raka

2009-10-07 2:02

Gdy Alina Adamiak (72 l.) z małej wioski pod Kołem (woj. wielkopolskie) dowiedziała się o swojej śmiertelnej chorobie, jej uporządkowany świat zawalił się jak domek z kart. Rak, który dzień po dniu trawił jej ciało, sprawił, że życie straciło dla niej sens. W chłodny październikowy wieczór postanowiła uciec przed chorobą.

Rzuciła się do studni. - O chorobie żony dowiedzieliśmy się w lutym - opowiada tragiczną historię Zdzisław Adamiak (81 l.). Starsze małżeństwo trzy miesiące czekało na operację w Poznaniu. Wtedy mieli jeszcze nadzieję... - Miała raka nerki, ale po operacji okazało się, że to nie koniec - mówi mężczyzna.

Przerzuty zaczęły wyniszczać ciało pani Aliny. Świadomość, że czeka ją powolna i bolesna śmierć paraliżowała starszą kobietę. I wtedy w jej głowie zaczął dojrzewać desperacki pomysł, aby odejść z tego świata na jej własnych zasadach - szybko i z dala od sal szpitalnych.

Do ostatniej chwili swój plan trzymała w tajemnicy przed kochającym mężem. - Siedzieliśmy przed telewizorem i nagle ona wstała i powiedziała, że idzie posprzątać pokój - staruszek ze łzami w oczach opowiada koszmarne chwile. Przez myśl mu nie przeszło, że żona posunie się do najgorszego.

I wtedy pani Alina wyskoczyła z domu przez okno na parterze. Przerażony mąż wybiegł na dwór i z przerażeniem odkrył, że jego ukochana rzuciła się do studni. Pan Zdzisław próbował ratować żonę. - Włożyłem do studni drabinę i paskiem przywiązałem ją do niej, żeby głowy w wodzie nie miała - wspomina pan Zdzisław. Próbował wyciągnąć żonę z zimnej toni, ale w starych mięśniach nie miał wystarczająco dużo sił.

Gdy na miejsce przyjechała straż i pogotowie, na pomoc było już za późno. - To Alinka miała mnie pochować, a nie ja ją - lamentuje pogrążony w żałobie pan Zdzisław.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają