Oficjalnie mówi się, że Magdalena Żuk wyskoczyła z okna usiłując popełnić samobójstwo. Teraz program „Interwencja” dotarł do wyników badania tomografem. Te zaskakują.
- Obrażenia wydają się dość dziwne i nietypowe, jeżeli chodzi o skok samobójcy, bo ciało władne raczej uderzyłoby zupełnie inaczej. Przeważnie w przypadku samobójców może zadziałać instynkt samozachowawczy i raczej taka osoba skacze na nogi. Wtedy dochodzi do uszkodzeń nóg, miednica jest popękana, często wbijają się kończyny w część brzuszną i dochodzi do zupełnie innych i ciężkich obrażeń. W tym przypadku obrażenia wskazują, że ciało zostało wyrzucone z okna, ewentualnie było zupełnie bezwładne – mówił na antenie Polsatu Marcin Popowski, prywatny detektyw, analityk.
Pojawia się też wątek prywatnego jachtu. Rodzina Magdaleny Żuk twierdzi, że wg danych lokalizacyjnych z telefonu komórkowego tragicznie zmarłej kobiety dzień po przyjeździe jej telefon znalazł się 20 km od lądu, na Morzy Czerwonym.
- W raporcie z tego, co znaleziono w telefonie Magdy, są lokalizacje: cały jej pobyt odkąd wyleciała, do samej śmierci. Lokalizacje się wszystkie zgadzają, jedna z nich wskazuje, że Magda była na morzu. Pierwszego dnia ta lokalizacja jest. Na pewno nie pływała z telefonem. Musiała być na jakiejś łódce albo jachcie – tłumaczy programowi „Interwencja” Anna Cieślińska, siostra Magdaleny Żuk.
W końcu jest też wątek narkotyków. W raporcie toksykologicznym jest informacja o nielegalnych substancjach w ciele zmarłej kobiety. Rodzina Magdaleny Żuk mówi, że to narkotyki grupy Khat, które działają podobnie do tabletki ecstasy. Ich zdaniem Magdalena Żuk otrzymywała je w dużych ilościach, jej późniejsze zachowanie w szpitalu.