Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nie wspaniała suczka Saba (2 l.). Ta prawdziwa bohaterka, dzięki swojemu superwęchowi, uratowała życie właścicielom. Kiedy Krystyna (55 l.) i Zdzisław (69 l.) Osimowiczowie z Łodzi smacznie spali, w mieszkaniu obok rozszalał się pożar. Saba rozpaczliwym ujadaniem obudziła małżonków i wywiodła ich z zabójczego ognia.
- Gdyby nie ona, niechybnie byśmy się spalili - pani Krystyna tuli do siebie ukochaną Sabunię.
Był środek nocy, kiedy w ich kamienicy, na poddaszu, wybuchł ogień. Nieświadoma niczego pani Krystyna i pan Zdzisław spali w tym czasie smacznie. A ogień błyskawicznie się rozprzestrzeniał. Po chwili płomienie były już na korytarzu i zaczęły atakować drzwi do mieszkania państwa Osimowiczów. I wtedy do akcji wkroczyła Saba.
- Jest bardzo cicha i spokojna. Rzadko kiedy szczeka. A teraz zaczęła głośno ujadać - opowiada wzruszony pan Zdzisław. - Obudziliśmy się. Poczułem swąd spalenizny. Otworzyłem drzwi. Ogień szalał na korytarzu. Jedyna droga ucieczki była odcięta.
Pan Zdzisław zadzwonił po straż. Po chwili strażacy ewakuowali małżonków przez okno.
- Mówiliśmy im, że w mieszkaniu jest jeszcze nasz pies. Wrócili i uratowali naszą Sabunię - opowiada pani Krystyna ze łzami w oczach. - Dzięki niej żyjemy! - nie ma wątpliwości jej mąż. - To taki wspaniały psiak.