Ta sprawa zaczęła się na początku grudnia ubiegłego roku. Irena K. (42 l.) spod Ostrowa Wielkopolskiego postanowiła oddać do adopcji swojego kolejnego, trzeciego syna. O dziecku dowiedzieli się państwo Niełacni, którzy adoptowali już dwóch starszych synów pani Ireny - 9-letniego Miłosza i 5-letniego Alana. To do nich zgodnie z prawem powinien trafić Adaś. - Prawo gwarantuje pierwszeństwo rodzinie, która posiada już biologiczne rodzeństwo dziecka - wyjaśnia pełnomocnik Niełacnych, adwokat Monika Mazur. - Bo rodzeństwa nie można rozdzielać - dodaje Bożena Łojko, prezes fundacji Zerwane Więzi. Tego samego zdania są prokurator i rzecznik praw dziecka. - Wszystko było już dopięte na ostatni guzik, gdy nagle kazano nam podpisać rezygnację z adopcji - mówi pani Katarzyna. Wszystko dlatego, że w tajemniczych okolicznościach w całej historii pojawiło się małżeństwo, Mariusz i Natalia T., które przekonało biologiczną matkę, że ma im oddać maluszka.
Niełacni nie mogli jednak pozwolić na rozdzielenie rodzeństwa i rozpoczęli sądową batalię o Adama. - Nasi synowie czekają na swojego braciszka - mówią Niełacni. Do chwili zamykania tego wydania gazety trwał proces, podczas którego zapadnie decyzja, gdzie ostatecznie trafi Adaś.
Zobacz: Beata Kozidrak pogodziła się z upływającym czasem: nie panikuję z powodu zmarszczek