– Nie chciałem zrobić im krzywdy, jedynie bawiłem się z nimi – oświadczył sadysta podczas przesłuchania w komendzie policji, gdzie usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami.
To smutne, że dręczenie bezbronnych zwierząt sprawiało mu przyjemność. Na dodatek wśród pasażerów autobusu nie znalazł się nikt, kto zwróciłby uwagę pijanemu oprawcy. Albo chociaż zawiadomił policję o wybrykach młodzieńca.
Do zdarzenia doszło bowiem jeszcze w czerwcu tego roku, a mundurowi namierzyli sadystę dopiero po żmudnych poszukiwaniach, prowadzonych w oparciu o zapis monitoringu umieszczonego w pojeździe. Chłopak jechał autobusem linii 40. Dwa kocięta dostał od kolegi i wiózł w prezencie swojej dziewczynie. Nie wie, skąd do głowy przyszedł mu pomysł z dręczeniem zwierząt.
ZOBACZ: Kręcili porno ze zwierzętami
- Nie pamiętam dokładnie tego dnia, byłem mocno pijany – tłumaczył policjantom. Przecierał ze zdumienia i przerażenia oczy, gdy oglądał swoje wyczyny. Najpierw rzucał kotkami po autobusie. – Jednego wystawił nawet przed drzwi i zaczął nim wymachiwać – opisuje Kamil Gołębiowski z KWP Lublin. - Po przejechaniu kilku przystanków, wysiadł na ulicy Narutowicza i zaczął zaczepiać przechodniów żądając, aby wzięli od niego koty. Jeden przechodniów zareagował i je przyjął.
Zwierzaki trafiły pod opiekę lekarzy, przeżyły i mają się dobrze. 19-latek trafi przed sąd. Grozi mu 2 lata więzienia.