Doświadczeni sędziowie: Artur Makuch, Adam Michalski i Jacek Janiszek, zachowali się jak młodzi asesorzy i dali się nabrać na łkania Marka W. (32 l.), który prosił ich o zwolnienie z aresztu, gdzie siedział za okrutne znęcanie się nad żoną i dziećmi. Po miesiącu odsiadki zwyrodnialec wyszedł na wolność, by po dwóch dniach pobytu w domu poderżnąć swojej żonie Dorocie W. (30 l.) gardło. - Idźcie do babki, bo chcę zabić waszą mamę! - krzyknął tylko do dzieci Marek W., po czym przystąpił do dzieła.
Oczywiście cała trójka sędziów nie miała na tyle odwagi, aby wytłumaczyć się ze swojej decyzji. Za ich tragiczne w skutkach postanowienie świeciła oczami sędzia Anna Samulak, przewodnicząca V Wydziału Karno-Odwoławczego Sądu Okręgowego w Lublinie. To właśnie tam, 19 lutego, zapadła decyzja o uchyleniu aresztu dla Marka W., przyszłego mordercy.
Zwyrodnialec, który na mocy postanowienia sądu niższej instancji miał czekać w areszcie na wyrok za znęcanie się nad rodziną, był na tyle bezczelny, że złożył zażalenie do sądu okręgowego. I tak bestia, która latami katowała najbliższych, w pięknych słówkach przekonała sędziów z Lublina, by zmienili decyzję swoich opolskich kolegów.
"Winna jest wódka" - napisał zwyrodnialec. I kłamliwie obiecywał, że od tej pory będzie stronił od alkoholu. Marek W. zarzekał się, że pójdzie na odwyk, będzie kochał i wychowywał dzieci. - Więzienie to sama recydywa. Ja nie chcę być taki jak oni - tak przyszły morderca przekonywał, że jego miejsce jest na wolności. A gdy został zapytany o to, czy groził małżonce śmiercią, kat odpowiedział: - Nigdy bym tego nie zrobił swojej żonie i swojej rodzinie. Niestety, jak się okazało - obietnice kata nie były nic warte!
Sędzia Anna Samulak broni kolegów z Sądu Okręgowego w Lublinie. - To było nie do przewidzenia. Gdyby moi koledzy wiedzieli, że stanie się coś takiego... - sędzia zawiesza głos.