Oleksy nie ukrywa zdenerwowania. - Gudzowaty zawsze pragnął być ważny publicznie. Utknął jednak w ziemniakach, cebuli i gazie. Znane są jego urojenia i manie prześladowcze. Nie umie być samokrytyczny, zaś nikczemność popycha go do czynów podłych. Szkody, jakie mi wyrządził, są nie do odwrócenia - mówi Oleksy i nawiązuje do jego słynnej już rozmowy z Gudzowatym, która została nagrana, a potem upubliczniona.
W publikowanym na łamach "Super Expressu" alfabecie Gudzowaty przekonywał, że o nagraniach nic nie wiedział, że wszystko było sprawką jego byłego szefa ochrony, a w ogóle to Oleksy nie był jego gościem. - Nie byłem jego gościem? Uśmiać się można! Ot, przyszedł sobie ktoś, sam zastawił stół i jeszcze włączył mikrofony - złości się Oleksy i dodaje: - To kłamstwo! Gudzowaty wymyśla wersje i epitety. Atakuje. Szuka legendy dla usprawiedliwienia swoich ubeckich metod nagrywania własnych gości. Kłamie, gdy wypiera się najbliższego współpracownika, któremu dawał szczegółowe instrukcje co do nagrywania - nie tylko przecież w moim przypadku. Uporczywie usiłuje wmówić otoczeniu, że staje w obronie Leszka Millera, dla walki z którym rzekomo przyszedłem. To jest dopiero bzdura. Millerowi nigdy z mojej strony nic nie groziło. Gudzowaty zaś wie, co chce ukryć. I nie tylko on to wie - ucina tajemniczo były premier.
Według niego, Gudzowaty, jak każdy chorobliwy ambicjoner zakochany w pieniądzach, atakuje bezpardonowo. - Nie przeszkadza mi porównanie do węgorza. Lepsze to niż skojarzenie z opasłym satyrem - wypala były premier i kontratakuje. - Gudzowaty - człowiek cyniczny i bez zasad coraz częściej zwraca się do Boga, któremu nadał własne imię Wielkiego Elektryka. Czyni to na pokaz, dla własnej chwały. Zapomina, że Wielki Elektryk wcześniej czy później rozlicza ludzi złych i nic nie pomoże stawianie pompatycznych "świątyń" we własnym ogrodzie - przekonuje Oleksy.
Czy ktoś uwierzy, że jeszcze niedawno obaj panowie padali sobie w ramiona?