Po południu na skrzyżowaniu warszawskich ulic Fieldorfa i Meissnera doszło do dramatycznego wypadku. W pewnym momencie dwa samochody: toyota i ford, zderzyły się ze sobą. Kierowca forda stracił panowanie nad samochodem i wjechał na pobliski chodnik. Jak donosi tvn24.pl, auto wjechało w sygnalizator świetlny, po czym potrąciło dwójkę rowerzystów. Mężczyzna wiózł na swoim rowerze półtoraroczne dziecko.
Na miejscu zdarzenia natychmiast pojawiło sie pogotowie. Podjęto reanimację rowerzystki i dziecka. Niestety mimo usilnych prób, kobieta zmarła. Dziecko trafiło do szpitala, rowerzysta doznał niegroźnych obrażeń ciała. W wypadku uczestniczył jeszcze jeden mężczyzna, który stał za przystankiem. Doznał kilku złamań. Według świadków, kierowca toyoty przy skręcie w lewo, nie ustąpił pierwszeństwa nadjeżdżającemu fordowi, który wjechał na wysepkę i wypadł z drogi.
- W wyniku wypadku zginęła 41-letnia kobieta, która była reanimowana - mówi Jarosław Sawicki z komendy stołecznej policji. Straż pożarna, pogotowie oraz policja cały czas są na miejscu. Obecnie przez skrzyżowanie nie można przejechać. Wypadek spowodował, że autobusy linii 117, 123, 147, 168, 213 oraz 311 jeżdżą wyznaczonym objazdem.
Zobacz: Z BWM został tylko wrak. Kierowca i dwie pasażerki cudem przeżyli