- Nie mieszaj Pana Boga do spraw przyziemnych - strofowałem. Po prostu rejsowy samolot Donalda nie odleciał i stąd Lecha ludzki gest. Żadne siły nadprzyrodzone ani nasz dobry Bóg nic tu nie mają do rzeczy.
- Właśnie, że mają. Nie wierzę w przypadek! - wrzasnęła. - Patrz, co uczynił. Europa zobaczyła nie boczących się i patrzących wilkiem władców Polski. Ale pojednanych w przestrzeni uśmiechniętych ojców narodu, walczących o lepszy klimat. Wreszcie znów mamy PZPR. - Jaki PZPR! - wydarłem się, choć nie za głośno, bo sąsiad zza meblościanki - były zapaśnik - wielkim admiratorem był tego ruchu.
- No. Polską Zjednoczoną Partię Rządzących - powiedziała jakby wzruszona...