Firmy lotnicze liczą straty, a kolej i przedsiębiorstwa autokarowe żałują, że islandzki wulkan nie wypuszcza już chmury popiołów, która sparaliżowały ruch lotniczy. Z wybuchami radości lepiej jednak trochę się wstrzymać, ale hamowany entuzjazm jest nawet wskazany.
Polska Agencja Żeglugi Powietrznej już dziś rano ogłosiła, że sytuacja na lotniskach w całym kraju powoli wraca do normy. Wszystkie porty lotnicze zostały otwarte. Jeszcze dziś zacznie się masowe lądowanie i startowanie samolotów.
Przeczytaj koniecznie: Pył wulkaniczny nie zabija, ale jest groźny dla astmatyków
Po trwającym niemal 5 dni powietrznym paraliżu pierwszy samolot oderwał się od ziemi na lotnisku Gdańsk - Rębiechowo. Maszyna LOT-u wioząca pasażerów do Warszawy wystartowała tuż po godz. 7 rano. Na płytach polskich lotnisk wylądują też pierwsze samoloty z Chicago i Nowego Jorku. Pasażerowie polecą także do Krakowa, Frankfurtu i Monachium.
Rozładowanie korka lotniczego może potrwać nawet 2 dni, bo na powrót do swoich krajów na światowych lotniskach wciąż czeka kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym 8 tys. turystów z Polski.
Swoje lotniska otworzyły też Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Belgia, Luksemburg, Finlandia, Włochy, Węgry, Czechy, Chorwacja oraz Bułgaria.