Mariusz Sz. (47 l.) i jego żona Aleksandra (44 l.) na pierwszy rzut oka tworzyli wyjątkowo zgodną parę. On robił polityczną karierę, piął się po szczeblach drabiny lokalnego samorządu, ona pracowała w jednym z punktów finansowych w Sanoku. Obydwoje byli po studiach. Pięć lat temu wprowadzili się do pięknej willi w Sanoku przy ul. Witosa. Mieli wszystko. Do wizerunku wzorowej rodziny pasowała także trójka ich wspólnych dzieci: Karina (14 l.), Kacper (9 l.) i najmłodsza Iga (5 l.). Jednak sąsiedzi wspominają, że małżonkowie właściwie żyli osobno.
- Dużo pracowali, nie widywali się często - mówi najbliższa sąsiadka. Dwa lata temu Mariusz Sz. (47 l.) ponownie został wybrany na wójta, na czwartą kadencję. W międzyczasie zrobił doktorat na Uniwersytecie Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Na swojej stronie internetowej ciepło wyrażał się o żonie:
"Aleksandra, tak jak i ja absolwentka krakowskiej Akademii Ekonomicznej, dzieli swój czas pomiędzy rodzinę a pracę zawodową. Czasami zastanawiam się, jak ona to robi? Skąd bierze czas i energię, by pogodzić to wszystko".
Wczoraj rano między małżonkami doszło do kłótni. W pewnym momencie Mariusz S. wyciągnął pistolet i skierował lufę w stronę Aleksandry. W pokoju obok były dzieci. Wszystko wskazuje na to, że oddał trzy strzały, dwa w klatkę piersiową, jeden w głowę. Potem skierował pistolet w swoją stronę i strzelił sobie w głowę. Kula przeszła na wylot, przeszyła półkule mózgu. Wójt wiedział, jak się posługiwać bronią, był myśliwym.
- O 7 rano otrzymaliśmy zgłoszenie, że w jednym z domów doszło do wystrzałów, wysłany na miejsce patrol potwierdził tę informację. Wewnątrz znaleźliśmy dwa ciała, kobiety i mężczyzny. Kobieta nie żyła, mężczyzna został przewieziony do szpitala, najpierw w Sanoku, potem śmigłowcem do Rzeszowa - mówi Anna Oleniacz, rzecznik policji w Sanoku. Mariusz Sz. przeszedł już operację, a jego dziećmi zajęła się babcia.