Podczas wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego we Francji prezydent Sarkozy szukał przede wszystkim rozwiązania problemu, jakim jest wynik referendum irlandzkiego. Droga do tego jest jednak długa i jedno spotkanie na pewno wiosny nie uczyni. Nawet gdyby obaj prezydenci faktycznie wypracowali wspólną strategię, a Sarkozy nakłonił prezydenta Kaczyńskiego do złożenia podpisu pod traktatem lizbońskim. To nic więcej jak tylko niewielki krok naprzód, wciąż jednak niewystarczający. Pozostaje problem innych państw, które nie chcą ratyfikować traktatu reformującego.
Słyszałem głosy o układzie: Polska popiera traktat, Francja wasze stocznie, ale mam duże wątpliwości, czy byłby to kompromis wystarczający i dobry dla obu krajów, a przede wszystkim dla Unii Europejskiej. Nie sądzę, by prezydent Francji czy Polski posunął się do takiego rozwiązania. Żaden z członków UE nie powinien używać szantażu dla osiągnięcia własnych celów. I w żadnym wypadku nie może być tego rodzaju układów wewnątrz UE.
Oba państwa, jako członkowie UE, nie mogą skupiać się tylko na swoich problemach. Oczywiście Francji zależy przede wszystkim na realizacji projektu Unii Śródziemnomorskiej, ale Polska może również liczyć na nas w sprawach związanych np. z Ukrainą. Możemy znaleźć porozumienie na różnych polach polityki i wzajemnie sobie pomagać. A kwestia ratyfikacji traktatu lizbońskiego czy polskich stoczni leży tak samo w interesie Polski, jak i Francji.
Dominique Moisi
Znany politolog francuski, założyciel i wiceszef Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (IFRI)