Po niedawnej wizycie w Warszawie przywódców dwóch europejskich potęg oberwało się mocno Bronisławowi Komorowskiemu i jego urzędnikom. Kamery pokazały, jak na prezydenta Francji kapie deszcz, a borowiec ochrania parasolem tylko kanclerz Niemiec i naszego prezydenta. Media uznały to za wpadkę i brak obycia Komorowskiego i jego służb. Tymczasem prawda jest inna.
Przeczytaj koniecznie: Seksskandal na szczycie NATO w Lizbonie. 80 prostytutek na imprezie delegacji. Sarkozy nie wytrzymał
- Nasi funkcjonariusze mają zawsze parasole i zawsze są gotowi osłonić VIP-a przed deszczem lub palącym słońcem - mówi rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz. Dlaczego więc pod parasolem stali tylko Merkel i Komorowski? - Nasz oficer podszedł do Nicolasa Sarkozy'ego z parasolem, prezydent Francji zaprotestował i gestem dał do zrozumienia, że sobie tego nie życzy - dodaje.
Czyżby francuski przywódca lubił mieć mokrą czuprynę? Jak zdradziła nam osoba, która brała udział w przygotowaniach Trójkąta Weimarskiego, przyczyna jest zupełnie inna.
- Strona francuska prosiła, by unikać sytuacji, w których niski wzrost byłby bardziej widoczny na zdjęciach - zdradza nasz informator. Wyjaśnienia brzmią całkiem wiarygodnie. Nie od dziś wiadomo, że "Sarko" ze wzrostem 165 cm jest bardzo drażliwy na wszystko, co wiąże się z jego wyglądem. Dlatego też fotografuje się tylko z niższymi. Kiedy miał wizytować pewną fabrykę, zrobiono casting na pracowników poniżej 165 cm. Tylko oni mogli być w pobliżu.
Patrz też: Sarkozy i Bruni mają romanse na boku - będzie rozwód? (ZDJĘCIA!)
Casting zrobiono również, rekrutując prezydenckich ochroniarzy. "Sarko" ma w zanadrzu i inne sztuczki. Kiedy był na dworze brytyjskim, przyłapano go w butach na bardzo wysokim obcasie. A kiedy pozował do zdjęcia z prezydentem Barackiem Obamą (40 l.), stanął na palcach.