Janina Paluch (61 l.) samotnie wychowuje córkę. Mieszkają w małym domku z ogródkiem. Żyją skromnie. Kasia choruje od urodzenia na dziecięce porażenie mózgowe. Nie potrafi samodzielnie się poruszać, ma kłopoty z mówieniem. Oprócz mamy, która jest przy niej cały czas, przyjaciółmi dziewczyny jest gromadka psów, które Kasia przygarnęła z ulicy.
Przeczytaj koniecznie: Dziewczyny oskarżają Wacława Z.: zgwałcił nas i jest wolny!
Podstępem wszedł do ogródka
Było słoneczne popołudnie. Kasia siedziała na podwórku z mamą i bawiła się z pieskami. Nagle do ich płotu podszedł Józef K., sąsiad, który mieszka kilka domów dalej. - Czy mogłaby mi pani dać szklankę wody. Słabo mi się zrobiło - spytał podstępnie mężczyzna mamę Kasi. Kobieta wpuściła go do ogródka i osłupiała, gdy natychmiast ruszył do jej córki.
Zaatakował jak głodne zwierzę
- Rzucił się jak bestia na Kasię. Krzyknął, że mu stoi. Zaczął zdzierać z niej bluzkę. Macał po piersiach, udach i kroczu. Moje dziecko nie potrafi się bronić, bo jest chore. Tylko przeraźliwie krzyczało - opowiada pani Janina. - Rzuciłam się jej na ratunek i powaliłam tego zboczeńca na ziemię. Gdy leżał, zobaczyłam, że idzie sąsiadka, wszystko widzi i przypilnuje Józefa K. Pobiegłam więc do domu zadzwonić na policję - wspomina kobieta.
Patrz też: Siemiatycze: Wojciech P. ZGWAŁCIŁ ZWŁOKI swojej żony
Zboczeniec nie miał zamiaru ustąpić
Kiedy pani Janina szukała telefonu, sąsiad drugi raz dopadł Kasię. - Gdy wybiegłam z domu, to wpychał jej język w usta i ugniatał piersi. Odepchnęłam go i uciekł - tłumaczy mama dziewczyny. Zboczeniec szybko wpadł w ręce policji.
- Ja nic złego nie zrobiłem. Jestem porządnym obywatelem - przekonywał Józef K. Prokurator zażądał dla niego trzech miesięcy aresztu, ale sąd zastosował dozór policyjny. Teraz zboczeniec czeka na rozprawę przed sądem. Grozi mu nawet 12 lat więzienia.